Przepiękne zdjęcia przywozi z wakacyjnych wypraw do Wenecji i w Beskidy Niskie. Lubi fotografować też Kraków.
- Nie zliczę, ile razy byłem w Beskidach i ile kilometrów przewędrowałem - mówi. - Tam można pojechać na długi majowy weekend, wyjść na szlak i przez wiele godzin nie spotkać żywego ducha. Widoki są przepiękne.
Pana Janusza urzekła też Wenecja.
- W okresie karnawału można przenieść się do czasów sprzed 300 lat – opowiada. - Byłem raz we wnętrzu kościoła, a wokół mnie tłumy ludzi w strojach z okresu Casanovy.
Żeby uchwycić magię tego miasta, pan Janusz omija rejony najchętniej zwiedzane przez turystów.
- Wolę małe uliczki, zaułki – dodaje. - Tam jest niezwykła atmosfera. To miasto nie zmienia się od lat. Czas stanął tam w miejscu.
Fotografuje od dzieciństwa.
- Pierwszy aparat, polską alfę dostałem w szkole podstawowej – wspomina. - Na początku najchętniej robiłem zdjęcia rodzinie.
Później przyszły podróże i powroty w „zaczarowane” miejsca. Nie jest jednak łatwo tą magię uchwycić.
- Złota godzina dla fotografów to bardzo wczesna godzina – uśmiecha się.
Dlatego pan Janusz wstaje wcześnie, bierze aparat i wyrusza, żeby złapać ten moment.
- Na większość wypraw chodzę sam - dodaje. - Rodzina kręci nosem zwłaszcza na wycieczki po Beskidach.
Najlepsza pora na fotografowanie to jesień.
- Zwłaszcza w górach – dodaje. - Wiosną warto wybrać się do Wenecji.
W albumach i na płytach szef nadzoru budowlanego ma zgromadzonych kilkanaście tysięcy zdjęć.
- Mam nawet kilka albumów z negatywami sprzed 32 lat – mówi.
Pan Janusz nie pokazywał dotąd swoich zdjęć publicznie.
- Do tego trzeba dużo czasu, a jego mi stale brakuje – dodaje. - Zdjęciami obdarowuję przyjaciół.