ad

Na nocną drogę krzyżową zgłosiło się 18 osób. Sami mężczyźni. Spotkali się w czwartek, 27 marca w lesie hermanowskim o 20.30.

- Ekstremalne drogi krzyżowe zawsze odbywają się w nocy, dlatego taka pora - tłumaczy ks. Damian Wyżkiewicz, koordynator akcji. - To są nieformalne przedsięwzięcia, bardzo spontaniczne.

Informację o męskiej drodze krzyżowej zamieszczono na Facebooku. Skrzyknęła się grupa.

- Każdy musiał ze sobą przynieść własnoręcznie zrobiony krzyż - opowiada ks. Damian. - Nie były duże, największy miał chyba 0,5 metra.

Trasa wiodła przez las. Mężczyźni szli w całkowitym milczeniu.

- To był czas na przemyślenie ważnych spraw. Połączenie trudu, a jednocześnie ekstremalne przeżycie duchowe - opowiada.

Co kilka minut panowie stawali na kolejnych stacjach drogi krzyżowej.

- Czytaliśmy rozważania, modliliśmy się w ważnych dla nas intencjach i szliśmy dalej - mówi.

Ani trasa, ani stacje nie były wcześniej przygotowane. Mężczyźni wyznaczyli drogę wokół leśnych stawów.

- Przeszliśmy chyba blisko 15 km - dodaje ksiądz.

Droga zajęła im cztery godziny. Skończyli o w pół do pierwszej w nocy. Krzyże mężczyźni zabrali z powrotem ze sobą do domów.

- Niektórzy przynieśli ze sobą te, które zrobili na pierwszą drogę - zaznacza.

Bo to nie była pierwsza taka akcja. Męską drogę krzyżową zainicjował ks. Jacek Wróbel z parafii Najświętszej Marii Panny. Odbyła się dwa lata temu. Teraz, drugą zorganizował ks. Damian Wyżkiewicz. Po tegorocznym spotkaniu pojawiły się głosy, by za rok przejść trasę 40-kilometrową. Taki właśnie dystans zwyczajowo mają ekstremalne drogi krzyżowe.

- Wychodzi się o 18.00 i wraca o 6.00 rano. Jeżeli znajdą się chętni, to czemu nie? Możemy spróbować - twierdzi duchowny.

Pierwsza ekstremalna droga krzyżowa była zorganizowana w Krakowie. Jej pomysłodawcą był ks. Jacek Stryczek.