ad

- Prąd zgasł u nas w czasie burzy, 14 lipca . Była godzina 21.00 – usłyszeliśmy od mieszkanki ul. Widzewskiej. - Zgłosiliśmy to oczywiście do elektrowni. Usłyszeliśmy, że włączą go najdalej następnego dnia do wieczora. Jest już piątek, a my wciąż nie mamy prądu. Wszystkie urządzenia w domu są nim zasilane. Nie możemy ugotować obiadu i umyć się w ciepłej wodzie. Wszystko, co mieliśmy w lodówce, będzie nadawało się do wyrzucenia. W jakich czasach my żyjemy, że awarii nie można szybko naprawić? W średniowieczu? Rachunki musimy płacić w terminie, coraz wyższe zresztą, a co mamy w zamian?