ad
Tak orzekł Trybunał Konstytucyjny. Tysiące kierowców z Pabianic odetchnęło z ulgą. Dlaczego? Bo w ciągu siedmiu miesięcy fotoradar strażników "złapał" 2.800 wykroczeń drogowych. Wystawione za to mandaty sięgają aż 300.000 zł.

- Nie będziemy płakali z powodu zakazu. Poczekamy na nowe ustawy - mówi Adam Marczak, sekretarz miasta nadzorujący Straż Miejską. - Ale nasz fotoradar nie zniknie z Pabianic.

Według Marczaka, strażnicy nadal będą robić zdjęcia. Po co? Bo chcą biegać z nimi do policji. A ona ma karać kierowców.

- Nasz fotoradar może obsługiwać strażnik wraz z policjantem. A wtedy będzie legalnie - wymyśla Marczak.

Dużo ostrożniej wypowiada się Ryszard Brodala - komendant Straży Miejskiej.

- Nie wyjdziemy z radarem na ulicę, póki nie zezwoli nam na to prawo o ruchu drogowym - zapewnia.

Co mają robić kierowcy ukarani przez pabianicką Straż Miejską? Tym, którzy do tej pory nie zapłacili mandatu, upiekło się.

- Nie będziemy ściągać pieniędzy od nich - mówi Brodala. - Kto natomiast już zapłacił mandat, ten może w sądzie domagać się zwrotu pieniędzy.

Fotoradar w Pabianicach rozpoczął łowy 19 września zeszłego roku. Kosztował 220.000 zł. Pieniądze z mandatów wpływały do kasy miejskiej.

Od tamtej pory do Sądu Grodzkiego strażnicy skierowali 300 spraw przeciwko kierowcom. Sto jest w toku.

- Fotoradar sprawdził się w Pabianicach - upiera się Marczak. - Jeździmy znacznie ostrożniej. Dowodzą tego statystyki.


***
Powołana 16 lat temu Straż Miejska miała dbać o porządek w mieście: pilnować, by psy chodziły na smyczach i w kagańcach, a dozorcy odgarniali śnieg i zamiatali chodniki. Trybunał Konstytucyjny zauważył, że właśnie tym powinna się zajmować straż - a nie ściganiem kierowców.