Bardzo „na czasie” jest uzależnienie od gier komputerowych.
– Z prośbą o pomoc zwróciła się do mnie mama, której syn nawet po 18 godzin na dobę spędzał przed komputerem. Zaniepokoiła się, bo syn przynosił ze szkoły coraz gorsze oceny – opowiada Jacek Koprowicz, kierownik Poradni Leczenia Uzależnień w pabianickim szpitalu.
Jak tłumaczy doktor – najsensowniej jest wysłać taką osobę na terapię. Na pewno nie można jej zabronić grać, bo może to nawet być niebezpieczne dla życia. U „odstawionych” od gier zaobserwowano zespoły majaczeniowe, bardzo podobne do tych, jakie występują u alkoholików.
– Innemu uzależnionemu od gier zaproponowałem, żeby postawił sobie jakiś cel, na przykład, do którego poziomu gry chce dojść. Podpisaliśmy nawet kontrakt – opowiada. – Niestety, było to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie, bo nie zgodził się na terapię.
Niepokojące jest to, że w coraz więcej gier, szczególnie tych on–line, czyli przez Internet, można grać w nieskończoność. Najbardziej niebezpieczne są dla dzieci, bo najmłodsi mają więcej wolnego czasu i są bezkrytyczni.
Gry degenerują układ nerwowy. Można przez nie wpaść nawet w psychozę. Dla niektórych osób mogą być ucieczkowym, idealnym światem. Zaczynają żyć w nim i zapominają o rzeczywistości. Nawet naturalne potrzeby fizjologiczne stają się dla nich uciążliwe, bo zmuszają do przerwania gry.
– Gdy grałem, w nocy ustawiałem sobie budzik, by wstać i zobaczyć, jaki jest stan mojej gry – opowiada jeden z uzależnionych.
– Kiedy wychodził dodatek do World of Warcraft, pojechałem w nocy do Warszawy i kilka godzin czekałem w długiej kolejce na otwarcie sklepu, w którym można go było kupić – mówi inny.
– Poznałem też gracza, który – co prawda – nie zaniedbywał swoich obowiązków zawodowych ani prywatnych, ale wszędzie nosił ze sobą przenośny laptop i każdą wolną chwilę spędzał na sprawdzaniu swoich postępów w grze
– opowiada doktor.
Coraz częściej spotykanym uzależnieniem staje się uzależnienie od hazardu. Liczba uzależnionych rośnie w sposób gwałtowny. Zagrożeniem jest to, że nie widać objawów, bo człowiek długo pozostaje w dobrej kondycji psychicznej, ale szybko dochodzi do degradacji finansowej, a później psychicznej. Może zacząć oszukiwać, kraść.
– Jeden z moich pacjentów zaczął pożyczać pieniądze od grupy przestępczej. Nie mogąc ich zwrócić, był przez nią prześladowany. Doszło do tego, że uciekł z domu, zostawił żonę i dzieci
– opowiada Jacek Koprowicz.
„Popularnym” w obecnych czasach uzależnieniem jest również uzależnienie od zakupów (tzw. zakupoholizm).
– Mam pacjentkę, która kupuje mnóstwo ubrań. Nigdy ich nie założy. Wie, że to, co robi, jest bez sensu, ale nie panuje już nad tym – mówi doktor.
Interesujący jest przypadek mężczyzny, który kupował różne rzeczy do niczego mu niepotrzebne, np. ogromne ilości słodyczy, których nigdy nie zjadał.
– Jego mieszkanie stało się magazynem. Na trzy pokoje, jakie zajmował, dwa były wypełnione od podłogi po sufit pudłami, w których trzymał te wszystkie rzeczy – dodaje Koprowicz.
Do poradni przy szpitalu najczęściej zgłaszają się jednak osoby uzależnione od alkoholu. W każdym miesiącu jest od 10 do 15 nowych rejestracji. W zeszłym roku przez poradnię przewinęło się około 300 uzależnionych.
Leczenie daje największe sukcesy, jeśli dana osoba sama rozpoznaje, że ma problem i dobrowolnie zgłasza się na leczenie. Ale istnieje ustawa o przymusie leczenia uzależnionych od alkoholu i sąd może skazać na taką terapię.
– Jeśli w grupie 20 osób 5 jest skierowanych, psują one zazwyczaj całą grupę, bo dobrowolnie nie chcą się leczyć – dodaje.
W jaki sposób leczy się osoby uzależnione?
– Najskuteczniejszą formą pomocy jest psychoterapia – informuje lekarz. – Polega ona przede wszystkim na poznawaniu siebie i polepszaniu relacji z innymi ludźmi.
Pacjenci prowadzą tzw. „dzienniczki głodu”. Codziennie odnotowują w nich swoje objawy związane z uzależnieniem, uczą się na swoich błędach, rozpoznając, ile objawów powoduje u nich powrót do uzależnienia.
Niestety, uzależnienie jest bardzo ciężko wyleczyć. Na 100 pacjentów, którzy trafiają do pabianickiej Poradni Leczenia Uzależnień, na terapię decyduje się 25, a kończy ją mniej niż połowa z nich.