Grzanka – menedżer koszykarek Polfy, w kilkanaście minut wygrał 5.000 zł. Za tyle sprzedał gospodarzowi programu trzy zagadkowe koperty.

– Dopiero, gdy obejrzałem program w domu, dowiedziałem się, że w sprzedanych kopertach było trzy razy więcej pieniędzy – mówi niepocieszony.

W “Grze w ciemno” gracz wybiera pięć kopert z pieniędzmi (od 0 do 100.000 zł). By je wygrać, musi odpowiedzieć na pięć pytań. Po błędnych odpowiedziach musi niszczyć koperty. Swoją wygraną może zabrać lub sprzedać prowadzącemu program Ibiszowi. To sposób na pomnożenie “łupów”, ale i ryzyko, że wygra się dużo, dużo mniej.

– Mnie zgubił rachunek prawdopodobieństwa – mówi Zbyszek.

Targując się z Ibiszem, myślał tak: “Kopert z niskimi wygranymi (0, 100, 200, 300 lub 500 zł) jest 40 z 50. Do tego dwie zawierają pułapki – minus 50 lub minus 100 procent wygranej. Prawdopodobieństwo trafienia dużych pieniędzy jest strasznie małe.

– Mam pecha w grach losowych. Byłem pewny, że w kopertach są grosze. I pomyliłem się – ubolewa Zbyszek.

Zgłoszenie do teleturnieju wysłał potajemnie syn Zbyszka – 9-letni Julek. Telewizja odezwała się dwa tygodnie później.

– Byłem zaskoczony. Ale domyśliłem się, że to sprawka syna – mówi Grzanka.

Najpierw telefonicznie zadano mu kilka prostych pytań. Odpowiedział bez trudu. Wtedy usłyszał: “Nagranie programu jest za tydzień we Wrocławiu”.

– Byłem przekonany, że jadę do teleturnieju "Daję słowo" w TV4 – uśmiecha się Grzanka.

Rankiem dotarł pod wskazany adres. Był jedną z 30 osób zaproszonych. Po godzinie musiał zdać test kwalifikacyjny. Miał 5 minut, by odpowiedzieć na 18 pytań, na przykład: “Jak nazywa się warkocz tatarski”, “Czyją żoną była Elżbieta Groniewiczówna”. Do finału przechodziło 10 graczy. Nazwiska czytano od końca.

– Gdy zostały dwa, a potem jedno, powiedziałem do Jarka Krawczyka, który przyjechał ze mną: “Spadamy do Pabianic” – opowiada Grzanka. – I wtedy padło moje nazwisko.

Zbyszek miał najlepszy wynik w historii kwalifikacji do gry: 16 na 18 punktów.

Zanim zaczęły się nagrania, nad twarzami graczy godzinę uwijały się charakteryzatorki. Potem graczy podłączono do mikrofonów. Przeszli krótkie szkolenie jak zachowywać się na wizji.

– Miałem dość. Wiele godzin zeszło na czekaniu. Byłem cholernie zmęczony – mówi Zbyszek.

Kamery ruszyły o 17.00. Ekipa nagrała 3 programy pod rząd. Do gry z Ibiszem wchodził ten, kto najszybciej odpowiedział na pytanie.

– Za pierwszym razem zbyt prędko wcisnąłem guzik, a to oznaczało dyskwalifikację – wspomina Grzanka. – Przy kolejnej próbie miałem drugi czas. Byłem w grze!

Gdy Ibisz wywołał nazwisko Grzanka, Zbyszka oślepiło kilkanaście reflektorów.

– Adrenalina skoczyła mi maksymalnie – mówi gracz.

Wybrał 5 kopert. Odpowiedział na 3 pytania i chciał czym prędzej wyjść ze studia biorąc to, co wygrał. Ale dał się wciągnąć w licytację…

– Obiecałem Ibiszowi, że jeśli w kopertach będzie więcej pieniędzy, mój syn przyjedzie do Wrocławia i spuści mu łomot – śmieje się Zbyszek.

Poza kamerami Grzanka musiał oddać wygrane 5.000 zł.

– Dowiedziałem się, że nagrodę wypłacą mi dopiero miesiąc po pokazaniu programu w TV – mówi.

***

Sebastian Bryndziak – nauczyciel historii z II Liceum Ogólnokształcącego, miał mniej szczęścia. Tego samego dnia odpadł z teleturnieju “Najlepszy z najlepszych”. Krok przed finałem.

– Zabrakło mi szczęścia. Nie trafiłem w pytania – tłumaczy. – No i zjadła mnie trema.

"Najlepszy z najlepszych" to gra dla wytrawnych graczy. TVP2 wysłała zaproszenia tym, którzy wygrali najwięcej teleturniejów. Gospodarzem programu jest aktor Olaf Lubaszenko. Nagrodą – 100.000 zł. Bryndziak jak burza przeszedł eliminacje i dwa pierwsze odcinki. W półfinale był faworytem.

– Tak mówili o mnie pozostali gracze – mówi.

Jego rywalem był Marek Hawrot – czterokrotny zwycięzca “Miliarda w rozumie”. Walczyli w trzech etapach. Decydująca okazała się ostatnia rozgrywka, gdzie oprócz wiedzy liczył się refleks. Odpowiadał ten, kto pierwszy wcisnął guzik.

– Marek wyprzedził mnie przy pytaniach, na które znałem odpowiedź – opowiada gracz z Pabianic. – To dało mu przewagę.

Sebastian Bryndziak gra w teleturniejach od 6 lat. Wygrał 19 razy. Zarobił około 300.000 zł w gotówce i nagrodach rzeczowych. Teraz też nie odszedł z kwitkiem.

– Dostałem gażę za udział w programie. Za każdy odcinek z moim udziałem telewizja płaciła dodatkowo – wylicza.

Wkrótce Bryndziaka znów zobaczymy w TV.

– Tak jak Grzanka grałem u Ibisza. “Grę w ciemno” z moim udziałem Polsat wyemituje na początku grudnia – mówi.