Małgorzata Grelus i Jacek Kopczyński byli dziś gośćmi prezydenta Grzegorza Mackiewicza. Włodarz dziękował im za godną naśladowania postawę. Czego dokonali?

W Boże Ciało pan Jacek przejeżdżał ulicą Piotra Skargi. Nagle zauważył, że na przystanku jakaś kobieta reanimuje człowieka. Nie zawahał się. Pod wpływem impulsu zatrzymał auto i popędził na pomoc. Małgorzata Grelus od blisko 5 minut prowadziła resuscytację krążeniowo–oddechową. Kobieta zachowała zimną krew i jako pierwsza ruszyła na ratunek nieprzytomnemu, 56–letniemu mężczyźnie, leżącemu na chodniku.

– Szłam z mężem ulicą Piotra Skargi, po drugiej stronie ulicy był ten człowiek. Mój mąż widział, jak zsiada z roweru. Ja zauważyłam go dopiero, gdy już leżał na ulicy – relacjonuje.

Pabianiczanka widząc to, nie mogła postąpić inaczej i nie pomóc człowiekowi.

– To był mój obowiązek, z zawodu jestem pielęgniarką – przyznaje. – Wokół były jakieś starsze panie, ale one raczej by mu nie pomogły, nie wiedziały, co się dzieje. A on łapał ostatnie wdechy. Mąż wraz z innymi wzywali pomoc, a ja rozpoczęłam reanimację.

Razem z panem Jackiem walczyli o życie 56–latka do czasu przyjazdu karetki pogotowia. Gdy Zespół Ratownictwa Medycznego przejął akcję ratunkową, pan Jacek zorientował się, że wokół zgromadziło się więcej osób.

Na miejsce dojechała policja i straż pożarna. Wreszcie serce 56–latka znów zaczęło bić.

– Gdy ratownicy przejęli akcję, odsunęliśmy się, nie chcąc przeszkadzać. Dowiedziałam się, że ten człowiek żyje. Jest to ogromna satysfakcja, że miałam w tym swój wkład. Życzę temu panu dużo zdrowia – dodaje z ulgą pani Małgorzata. – Chcielibyśmy tylko wiedzieć, jak czuje się ten pan. Będziemy wdzięczni za jakąkolwiek informację od rodziny.

Rzecznik biura prasowego Falck Wojciech Jóźwiak potwierdza, że natychmiastowa reakcja świadków i profesjonalnie poprowadzona resuscytacja uratowały temu człowiekowi życie.

– Pacjent znajdował się w stanie śmierci klinicznej. Te „złote minuty” zadecydowały o jego życiu – mówi. – Apeluję jednocześnie o to, by uczyć się pierwszej pomocy i nie bać się pomagać. Ci państwo okazali się bohaterami.

56–letni mężczyzna w ciężkim stanie został zabrany do Centrum Kardiologii w Bełchatowie. Do szpitala trafił z szansą, jaką dało mu dwoje zwyczajnych ludzi.

– Chciałem podziękować pani, która jako pierwsza zaczęła udzielać pomocy temu mężczyźnie. Wielki szacunek dla niej. Była wyczerpana prowadzoną reanimacją, a mimo to sama dzielnie walczyła – podsumował pan Jacek.

Pani Małgorzata natomiast jest wdzięczna jemu.

– Być może wytrwałabym w prowadzeniu resuscytacji, ale to był naprawdę upalny dzień i tak profesjonalna pomoc tego pana była nieoceniona – mówi.

 

Druga szansa

W pracy pani Małgorzacie zdarzało się nieraz ratować ludzkie życie. Na ulicy jednak robiła to po raz pierwszy. 56–latek miał szczęście, że wokół niego znalazły się akurat dwie doświadczone osoby.

– Myślę, że wiele osób boi się pomagać, bo po prostu nie wiedzą jak. Ale nie można się bać. Liczą się minuty i każda pomoc jest lepsza niż bezczynność – radzi kobieta. – Mój mąż skwitował, że znalazłam się w odpowiednim miejscu i czasie.

Aż trudno uwierzyć, że to przypadek.

– Mój tata właśnie w wieku 56 lat zmarł na zawał na ulicy. To był 81. rok, stan wojenny, nikt z przechodniów nie potrafił mu pomóc. Gdy dotarła pomoc, było już za późno. To niesamowite, że teraz ja miałam szansę wykorzystać te pierwsze minuty na ratunek
– dodaje kobieta.

Pani Małgorzata z panem Jackiem za pośrednictwem redakcji Życia Pabianic spotkali się ponownie. Mieli możliwość znów na spokojnie omówić tamto zdarzenie. Dziś na spotkaniu u prezydenta, za pośrednictwem mediów dodatkowo zaapelowali do mieszkańców:

„Nie bójmy się działać. W takiej sytuacji jak ta każde działanie jest lepsze od bezczynności. Te tzw. złote minuty mogą zadecydować o ludzkim życiu. Warto uczyć się pierwszej pomocy".

Bierzmy przykład

Sam prezydent wysłał swoich pracowników na szkolenia z pierwszej pomocy.

- W tamtym tygodniu skończyliśmy tygodniowy kurs. Pracownicy mieli możliwość zapoznawać się, ćwiczyć pod okiem instruktorów, jak i wyrabiać nawyki we właściwym zachowaniu w przypadku różnych zdarzeń - przyznał Mackiewicz. - W sumie pracuje u nas ponad 200 osób, dużo osób też tu przychodzi. Zależało nam, żeby przynajmniej na każdej kondygnacji była choć jedna osoba, która będzie przeszkolona w zakresie pierwszej pomocy.