Dziś ogólnopolskie media rozpisują się o zawrotnej karierze posła (PiS) z naszego miasta. Chodzi oczywiście o Krzysztofa Ciebiadę, który według dziennikarza Gazety Wyborczej, jako „szofer Janiny Goss, który robi jej także zakupy i odprowadza do kina, dostał wysokie stanowiska w publicznym radiu i spółce skarbu państwa, a teraz - biorące miejsce na liście do Sejmu w wyborach parlamentarnych 2019”. W sumie, to brzmi trochę, jak sparafrazowana zapowiedź znanego filmu (zresztą częściowo kręconego w Pabianicach) pt. „Kariera Nikosia Dyzmy”.

Jednak z dzisiejszej lektury, najbardziej zainteresował mnie fragment dotyczący samego wykształcenia posła. I to wcale nie dlatego, że temat ten spędzał mi sen z powiek, czy ta wiedza była mi niezbędna do oddychania, ale dlatego, że chyba –  naiwnie zresztą – rozczarowałam się. „Maturę zrobił trzy lata temu”?! A przecież już 5 lat temu ten człowiek mógł zostać prezydentem naszego miasta. I tu nasuwa się pytanie: czy w ogóle coś takiego, jak matura jest potrzebne prezydentowi zarządzającemu miastem?

Dla przypomnienia, nasz obecny prezydent Grzegorz Mackiewicz (jednocześnie kontrkandydat pana Ciebiady z 2014 r.) nie dość, że ma maturę, to nawet skończył studia na Wydziale Prawa i Administracji UŁ. A z tym tytułem magistra, to już chyba przesadził z ambicją... Wiceprezydenci też się kujonami okazali - Aleksandra Jarmakowska-Jasiczek (wyższe, pedagogika), Marek Gryglewski (wyższe, ekonomia).

Dla uzupełnienia, rubryka „wykształcenie” (już) posła Ciebiady zawiera informację, że zawodowy parlamentarzysta (lub "przedsiębiorca prywatny") ma ukończone studia licencjackie z prawa w biznesie na Akademii Polonijnej w Częstochowie (w 2019 roku). Podobno na naukę nie jest nigdy za późno i skoro Krzysztof Ciebiada zdecydował się sięgnąć po takie wykształcenie, to widocznie uznał, że jest ono ważne, a może nawet i potrzebne.

A Waszym zdaniem, prezydent Pabianic (osoba piastujaca ten urząd) powinien mieć maturę?