- Decyzja o zamknięciu marketu nie była wcześniej planowana, podobnie jak w przypadku innych miast. W ramach planu naprawczego zlikwidowaliśmy 10 marketów - mówi Edyta Stępniewska, dyrektor marketingu w Nomi.

Oficjalną przyczyną likwidacji pabianickiego sklepu ma być wzrost stawki czynszu za najem pomieszczeń, w których mieści się Nomi.

- Negocjowaliśmy z wynajmującym zmniejszenie stawki czynszu albo powierzchni handlowej, ale nie udało się znaleźć porozumienia - tłumaczy Stępniewska. - Rozwiązaliśmy więc umowę.

W pabianickim sklepie pracowało kilkadziesiąt osób. Informacja o zamknięciu naszego marketu zaskoczyła ich.

- Na razie nasz sklep jest bezpieczny. Właśnie przejęliśmy towar po innym sklepie, bo nasz jest bardziej rentowny - mówił przed wakacjami jeden z pracowników.

- Dwa miesiące temu towar z dwóch innych zlikwidowanych sklepów trafił do nas. Miało być dobrze. Teraz poinformowano nas, że market będzie zamknięty. Pracownicy dostali wypowiedzenia. Nikt się nami nie interesuje - informuje inny pracownik.

Stępniewska zapewnia, że władze spółki nie zostawią pracowników na lodzie.

- Prowadzimy rozmowy z zarządem CH Echo dotyczące nowego najemcy, który jest zainteresowany przejęciem nieruchomości. Chcemy, by zatrudnił przynajmniej część obecnej załogi marketu - zaznacza.

W ramach zmniejszania kosztów NOMI zlikwidowało 10 najmniej rentownych sklepów, a towar z nich przeniesiono do pozostałych. Do końca wakacji w pabianickim markecie trwa wyprzedaż towaru.