Przez 5 lat powstało w Pabianicach 50 kilometrów kanalizacji. Oczekiwano, że pabianiczanie zaczną rezygnować z szamb i budować przyłącza. Niestety, rocznie robi tak 200-300 właścicieli domów. Dlaczego tak niewielu? Bo jest to za droga inwestycja.

- My nie jesteśmy w stanie zmusić mieszkańców do tego, aby się przyłączali – tłumaczył Rafał Kunka, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. - Ale w ostatnim czasie znacznie zwiększyło się zainteresowanie i proces podłączeń do kanalizacji nabrał przyspieszenia.

W 2010 roku do kanalizacji podłączyło się około 330 domów. To według wyliczeń ZWiK 1.200 osób. W zeszłym roku liczba wyniosła 220 domów (ok. 800 osób). Aby wywiązać się z zasad, jakie obowiązują w Unii Europejskiej, wskaźnik przyłączeń musi wynieść 98 proc. Obecnie jest on na poziomie ponad 95 proc. Cena ścieków w Pabianicach jest wysoka, ale i tak jest prawie 3 razy niższa, niż wybieranie zbiorników samochodami asenizacyjnymi, co już powinno być dużą zachętą do korzystania z kanalizacji.

„Radni zastanawiają się, dlaczego tak mało jest nowych przyłączy. Nie przeczę, że cena ścieków jest wysoka, ale to nie jest główną przyczyną tak znikomej ilości przyłączeń do sieci kanalizacyjnej. Twierdzę, że mieszkańcy nie przyłączają swoich posesji do kanalizacji, ponieważ, najzwyczajniej w świecie, nie stać ich na to. Koszt przyłączenia posesji do sieci w mieście Pabianice wynosi czasami od 15 do 20 tys. zł (to cena za 10 do 15 metrów), czyli od 500 do 2.000 zł za metr bieżący rury z PCV, która w sklepie kosztuje ok. 15 zł za metr)” - pisze w liście do redakcji Krzysztof Rosik.

Skąd się biorą takie koszty? Mogłyby być o kilkanaście tysięcy złotych niższe i powinny się zamknąć w kwocie około 4.000 zł (za odcinek kanalizacji o długości 10 m plus studzienka kanalizacyjna).

- Te kilkanaście tysięcy różnicy w kosztach wynika z pozostawienia przykanalików na głębokości 4 m i więcej, w odległości nawet około 5 m od granicy nieruchomości – wylicza Rosik. - Wystarczyło wykonać tzw. wypłycenie, tzn. podniesienie przykanalika na głębokość ok. 2 m pod powierzchnię gruntu. Koszt dla miasta wzrósłby może o 50 zł na jedną posesję, a wtedy każdy przyłączający swój dom do kanalizacji zaoszczędziłby kilkanaście tysięcy.

Cały projekt Funduszu Spójności kosztował 18.669.000 euro. Prawie 7 milionów euro musiało zapłacić miasto. Resztę (63 proc.) dała nam Unia Europejska. Projekt obejmował modernizację i przebudowę 7,6 km istniejących kanałów i kolektorów sanitarnych oraz budowę 30,4 km kanałów sanitarnych, 17,5 km kanałów deszczowych i 1,8 km ogólnospławnych.

Pabianice dołączyły dzięki temu do grona miast cywilizowanych. Mieszkańcy się cieszyli, że zamiast cuchnących szamb będą zrzucać ścieki do kanalizacji miejskiej. Zamiast bumu na przyłącza, przybywa niezadowolonych. Od grudnia 2011, na wniosek grupy mieszkańców ulic Jutrzkowickiej, Jasnej, Polnej, sprawę bada również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

- Postępowanie wyjaśniające ma na celu ustalenie, czy działania ZWiK w Pabianicach w zakresie organizowania dostępu do sieci kanalizacyjnej nie naruszają przepisów ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Ponieważ takie sprawy w urzędach ciągną się latami, jesteśmy wspólnie z grupą mieszkańców na etapie rozpoznawania równolegle możliwości wystąpienia z pozwem zbiorowym wobec ZWiK-u – mówi Rosik.

Według tej grupy mieszkańców projekt kanalizacji i tym samym jej wykonanie jest niezgodne z obowiązującym prawodawstwem. Dlaczego? Według nich sieć miejska powinna być zakończona studzienkami kanalizacyjnymi na każdej posesji.

- Tak jest zakańczana sieć kanalizacyjna np. w Bełchatowie czy tuż za miedzą w Bychlewie i Jadwininie, czyli gminie Pabianice, gdzie inna władza i inne podejście do mieszkańców – uważa pan Krzysztof.

Radni miejscy i urzędnicy tłumaczą, że trzeba to zrobić samodzielnie. Od wielu miesięcy przekonują, że jest możliwość uzyskania dofinansowania do wykonanego przyłącza.

- Czy ktokolwiek z urzędników zapoznał się z zasadami ubiegania się o takie dofinansowanie? Czy urzędnicy podjęli działania w celu zorganizowania takiego dofinansowania? Pytam, bo w rzeczywiście dofinansowanie takie jest możliwe ze środków NFOŚiGW, ale nie może wystąpić o nie osoba fizyczna przyłączająca swoją nieruchomość do kanalizacji, musi to zrobić gmina lub ZWiK – wyjaśnia.

Okazuje się, że rzeczywiście Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Łodzi odda nam 40 procent, ale tylko z kredytu, który zaciągniemy na budowę przyłącza. To niezbyt opłacalna propozycja. Dużo lepszą propozycję finansową ma Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, ale tylko Urząd Miejski lub ZWiK musiałby wejść w taki projekt. Wtedy dostaliby 45 procent dotacji na budowę przyłączy, a pabianiczanie zapłaciliby resztę, czyli 55 proc. kosztów.

- Ten projekt pojawił się we wrześniu i jest w nim mowa o zaledwie milionie złotych na całą Polskę na rok 2011. Na przyszły rok ma być 25 mln zł i dlatego toczymy już dyskusję, jak z tego skorzystać w 2013 roku – tłumaczy prezes Kunka. - Gdy my w to wejdziemy, dojdzie VAT, który musi dodatkowo zapłacić wykonawca. Ale jak to zrobi Urząd Miejski i w ramach tego projektu zrobi przyłącza do budynków komunalnych, to rzeczywiście jest to ogromna korzyść dla miasta.

- Trwają prace i przygotowania do wejścia w ten projekt w 2013 roku – dodaje wiceprezydent Grzegorz Mackiewicz.

 

Dlaczego miasto nie pobudowało przykanalików do wszystkich budynków?

Odpowiada Rafał Kunka, prezes ZWiK:

- W 2004 roku nie było takiej możliwości, żeby Unia Europejska sfinansowała nam przyłącza do nieruchomości. Nie była to wtedy nasza zła wola, tylko takie obowiązywały przepisy. Nawet wystąpiliśmy wtedy z zapytaniem, czy jest taka możliwość, więc odpowiedziano nam, że nie. Chcieliśmy to zrobić od razu, żeby potem nie trzeba było rozkopywać tych ulic dla przyłączy. Ale wyszło nam od 5 do 8 milionów zł dodatkowych kosztów. Nie mieliśmy tych pieniędzy. Co do różnej wysokości położenia kanalizacji, to jest ona zależna od tego, w którym punkcie ulicy stoi posesja. Na końcu ulicy, gdzie kończy się kanał, jest to zazwyczaj 2,5 metra pod ziemią. A jeśli ktoś chciałby budować kolejny dom w głębi działki, niewykluczone, że przykanalik wyszedłby mu nad ziemię. Wówczas miałby do nas pretensje, że przyłącze jest za płytko. Zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Na ulicach Polnej i Jasnej akurat przykanaliki są półtora metra od posesji, bo ulice przygotowane są na przyszłość do układania asfaltu.