Gdy sygnał radiowy włączy syrenę, ochotnicy w Woli Zaradzyńskiej rzucają nawet najpilniejsze roboty. Wszyscy mieszkają nie dalej niż 2 km od remizy. Czterech członków zarządu strażackiego dostaje sygnał na telefon komórkowy. W trzy minuty są gotowi gnać do pożaru.
Wystarczy jeśli pod strażnicą stawi się sześciu druhów. I już jedziemy - mówi naczelnik Józef Rożek. - Co roku jest kontrola szybkości reakcji strażaków i sprawności sprzętu. W tym roku wypadliśmy na piątkę.
Ochotników jest 42. Połowa ma nie więcej niż 25 lat. Seniorów jest 5.
Jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej założyli w marcu 1964 roku na zebraniu w Szkole Podstawowej. Cztery lata później powołali pierwszy zarząd. Z Państwowej Straży Pożarnej dostali motopompę, a z Łaskowic - wóz konny. Sprzęt stał w garażu Leona Kisiela. W 1973 roku zaczęli budować strażnicę. Pieniądze zbierali na zabawach i majówkach.
Wpływały także datki z Gadki Nowej, Gadki Starej, Nowej Woli, Kolonii Wola Zaradzyńska, Dąbrowy i Ksawerowa - wspomina naczelnik. - Trzy lata później uroczyście otworzyliśmy nową strażnicę.
Pierwszy wóz bojowy dostali od strażaków zawodowych, a pożarniczą furgonetkę marki Żuk - z Komendy Wojewódzkiej.
Furgonetka służy nam do dziś jako samochód gospodarczy - opowiada naczelnik. - Do gaszenia mamy wóz bojowy średni, a do ratownictwa drogowego samochód lublin.
Przydałby się jeszcze ciężki samochód bojowy. Dlatego starają się o fundusze z Unii Europejskiej.
Następców wychowują w drużynie młodzieżowej. Garną się do niej dzieciaki od jedenastego roku życia. W wakacje jedna grupa (dziewczynki lub chłopcy) wyjeżdża na dwutygodniowy obóz szkoleniowy.
Wiele dzieci stara się o przyjęcie do OSP - mówi Grażyna Siara, opiekun drużyny młodzieżowej. - Przygotowuję je do tej roli.
Do straży należą całe pokolenia: Krawców, Rożków, Wawrzków, Kuchlerów i Gralów.
Mój ojciec jest naczelnikiem, ja strażakiem, a syn jest w młodzieżowej drużynie - wylicza Janusz Rożek, kierowca i mechanik. - Wszyscy robią to z zamiłowania.
Oprócz gaszenia pożarów, biorą udział w akcjach. Ostatnio zbierali martwe ptaki, bo było zagrożenie ptasią grypą.
Zdejmowaliśmy je z drutów energetycznych, padłego wróbla zabraliśmy z trawnika - wspomina Przemek Kłaniewski, dowódca sekcji i ratownik. - Trafił się także łabędź.
Mamy satysfakcję z niesienia pomocy, choć czasami to niewdzięczna praca - dodaje strażak Adam Kłaniewski.
Na przykład wtedy, gdy po ugaszeniu pożaru gospodarze mają pretensje, że strażacy zalali im mieszkanie.
- Rodziny martwią się o nas, bo nigdy nie wiadomo, co się może stać w walce z żywiołem - mówi dowódca sekcji. - Ale jesteśmy tu po to, by pomagać.
***
Zarząd OSP Wola Zaradzyńska: Jan Wawrzko - prezes, Józef Rożek - naczelnik, Wiesław Kuchler - zastępca naczelnika, Grzegorz Krawiec - sekretarz, Krzysztof Krawiec - skarbnik, Józef Anuszczyk - gospodarz, i Maria Kopczewska - członek zarządu.
Komentarze do artykułu: Ochotnicy z Woli
Nasi internauci napisali 0 komentarzy