W czwartek o godz. 12.30 odbył się pogrzeb 13-letniej Natalki. Harcerka - żeglarka zmarła nagle 10 listopada.
Na długo przed godziną pogrzebu przed kaplicą na cmentarzu katolickim zgromadziły się tłumy pabianiczan. Przyszli harcerze, instruktorzy, sąsiedzi i znajomi. Nikt nie krył łez, słychać było szloch.
W kaplicy przy katafalku, na którym stanęła urna z prochami dziewczynki, ostatnią wartę trzymali harcerze - żeglarze z jej drużyny PHDW "Abordaż". Obok stanęły poczty sztandarowe Hufca ZHP, Szkoły Podstawowej nr 3 w Pabianicach i Gimnazjum z Piątkowiska.
Mszę świętą pogrzebową ("białą mszę", jak zaznaczył kapłan)  odprawił ksiądz z parafii Miłosierdzia Bożego.
– Nie żyła dla siebie – mówił. – Miała tylko 13 lat, ale była dobrym człowiekiem, harcerką, pomagała innym.
– Była zawsze uśmiechnięta, pełna energii – wspominała druhna z drużyny żeglarskiej. – Pierwszego listopada sprzedawała lampki i znicze, znaki naszej pamięci dla tych, którzy odeszli. Nikt nie przypuszczał, że dziś my będziemy ją żegnać.
– Wraz z Tobą umarła cząstka mojego serca. Kocham Cię – łamiącym się głosem żegnała córkę Anna Mikołajczyk.
Z głośników popłynęła piosenka Andrzeja Koryckiego pt. "Łódki".
Urnę z prochami Natalki przewieziono do miejsca spoczynku. Została pochowana w rodzinnym grobie. Podczas tej ceremonii czterokrotnie zabrzmiał dzwon żeglarski.
Mogiła Natalii utonęła w kwiatach.

 

"Łódki"

Siedzi w niebie siwy anioł,
ostry ma scyzoryk
I tak sobie w ciszy struga,
struga łódki z kory.
I sam nie pamięta
ile to już lat
wystrugane z kory łódki
puszcza anioł w świat.

W łódce miejsca nie za wiele,
ot, dla jednej duszy,
co ją z ziemi do anioła
łódka przewieźć musi.
Lecz gdy miłość wielka
trudno rozstać się,
w jednej łódce hen do nieba
płyną dusze dwie.

I nam może też już anioł
takie łódki struga.
Gdy je puści niech ich droga
do nas będzie długa.
I niech błądzą w chmurach
cieszy każdy dzień,
nim z błękitu spłynie ku nam
małej łódki cień.