Czy ludzie teraz bardziej obawiają się wizyt u dentysty?

- Zdarzało się, że pacjent miał umówioną wizytę kontrolną przed epidemią i zadzwonił do nas z prośbą o jej przesunięcie o miesiąc czy dwa. Ale są to sporadyczne przypadki. Teraz sytuacja wraca powoli do normy, a na wizyty zgłaszają się osoby, które potrzebują leczenia stomatologicznego. Po prostu pytają, jak przygotować się do wizyty, by była dla nich bezpieczna.

- A Pani nie boi się zakażenia? Kontakt z pacjentem jest bardzo bliski?

– Co roku panuje sezon grypowy. Jest świnka, ospa, półpasiec, żółtaczka czy HIV... Z koronawirusem prawdopodobnie przyjdzie Epidemia epidemią, ale leczyć zęby trzeba nam nauczyć się żyć. Ustalonych zasad dotyczących higieny, dezynfekcji i sterylizacji trzeba przestrzegać bez względu na rodzaj wirusa. Mnie nauczono, że gabinet musi być miejscem bezpiecznym. Powinnam pracować tak, jakby każdy pacjent był potencjalnym nosicielem choroby zakaźnej, a stanowisko pracy tak przygotowane, żebym ja sama nie bała się usiąść jako pacjent. I nie ma od tego wyjątku. Cieszę się, że jest coraz więcej sprawdzonych informacji na temat COVID–19, a racjonalne postępowanie zastępuje strach.

Zasady w gabinecie zaostrzyły się?

– Uległy pewnym modyfikacjom. Umawiamy wizyty tak, by pacjenci nie spotykali się w poczekalni. Gabinet stomatologiczny zawsze był miejscem o wysokim reżimie sanitarnym. Teraz niezbędny jest jednorazowy fartuch ochronny, okrycie głowy, podwójne maski, jedna z filtrem ffp3, a na nią druga chirurgiczna oraz dodatkowe okulary ochronne. Czy taki strój jest wygodny? – Jest w nim cieplej i okulary parują. Sam strój nie jest nowością w gabinecie. Wcześniej był zarezerwowany do zabiegów chirurgicznych. Dziś jest codziennością i możliwe, że wpisze się w nią na dłuższy czas.

Dezynfekujecie dodatkowo gabinet?

– Wszystkie sprzęty, narzędzia i powierzchnie zawsze były każdorazowo dezynfekowane (i sterylizowane). To żadna nowość. Dodatkowym zaostrzeniem jest np. każdorazowe wietrzenie pomieszczenia i jego dezynfekcja za pomocą lamp bakteriobójczych. Jakie jeszcze wytyczne otrzymaliście? – Początkowe wytyczne nakazywały pracę tylko w trybie doraźnym. Przez marzec i kwiecień udzielaliśmy pomocy jedynie w sytuacjach bólowych i stanach zapalnych. Odgórne zalecenia ograniczyły do minimum używanie narzędzi obrotowych, niezbędnych np. przy zakładaniu opatrunków. Dopiero z czasem określono, jak bezpiecznie nimi pracować. W maju wyszły zalecenia mówiące, że można przyjmować w gabinetach stomatologicznych także stany, które w ocenie lekarza, pozostawione bez zaopatrzenia, grożą pogorszeniem czy powikłaniami. Czyli praktycznie większość przypadków.

Jestem pacjentem i chciałabym umówić się na wizytę…

– Nie ma problemu. Natomiast do tematu trzeba podejść uczciwie, bez względu na rodzaj infekcji. Należy poinformować nas również o ewentualnej kwarantannie. Zalecamy, by pierwszy kontakt z gabinetem był telefoniczny. Ustalimy, czy trzeba osobiście przyjść. Jeśli nie, wówczas udzielamy pacjentowi porad zdalnie. Przed wizytą prosimy owypełnienie ankiety nt. zdrowia oraz zgody na przeprowadzenie zabiegu. Wykonujemy również pomiar temperatury ciała i prosimy o dezynfekcję rąk przed i po wizycie.

A gdybym chciała umówić np. 3–latka?

– Postępowanie jest takie samo. Telefonicznie ustalamy, czy osobiście trzeba przyjść. Jeśli nie, bo na zębach pojawiła się np. plamka, która nie wymaga interwencji w gabinecie, a jej leczenie to codzienne zabiegi pielęgnacyjne w domu, to ustalamy wraz z rodzicami plan higieniczny, dietetyczny i leczniczy, a wizytę kontrolną planujemy już w gabinecie za około miesiąc, półtora.

Koronawirus przyczynił się do podwyżek za ceny zabiegów?

– Oj, tu zadziało się bardzo dużo. Od początku epidemii ceny środków do dezynfekcji, masek, rękawiczek i innych jednorazowych artykułów ochronnych poszły w górę o 100–200, a nawet 300 proc. Nie mieściło się to w mojej głowie, bo przecież dbając o higienę walczymy z rozprzestrzenianiem się wirusa. Doprowadzono do tego, że koszt przygotowania gabinetu do przyjęcia pacjenta znacznie przewyższył cenę wizyty. Pojawił się ogromny problem.

Jak sobie z nim poradziliście?

– Gabinety zaczęły pobierać tzw. opłatę sanitarną u nas było to 50 zł. Na szczęście ceny artykułów jednorazowych zaczęły się normować. Daleko im jeszcze do tych sprzed epidemii, ale dzięki temu wycofaliśmy się z tej opłaty. Mamy nadzieję, że powstanie regulacja zakazująca podwyższania cen jednorazowych środków ochronnych w chwili zagrożenia epidemią.