Pokolenie wielbicieli taniego wina powoli wymiera i za kilkanaście lat nie będzie już komu pić Arizony czy wiśniowej Osiemnastki – uważa magazyn „Rynki Zagraniczne”. Oto fragmenty ciekawego artykułu z tego pisma:
Polscy winiarze stawiają na produkcję win owocowych przyswajalnych dla normalnego konsumenta. Jak na złość unijny urzędnicy wymyślili reformę rynku wina, w której nie ma miejsca dla win owocowych.
Podobnie jak w przypadku sporu o definicję wódki zanosi się na kolejną batalię, od której zależy przyszłość polskich producentów win owocowych. W rozporządzeniu o reformie rynku proponowanej przez Komisję Europejską nie ma słowa o produkowanych między innymi w Polsce winach owocowych. Producenci win owocowych obawiają się, że może to oznaczać, że wina owocowego nie będzie można nazywać winem.
Według specjalistów z branży, wina owocowe wracają na rynek i to w wielkim stylu. Rodzimej produkcji spod znaku wiśni czy czarnej porzeczki nie wstyd już postawić na stole. Black Currant z Konina niezgorszy jest w smaku od Merlota z Węgier.
– Dobre markowe wina owocowe stanowią przyszłość branży – mówi Jacek Jantoń, prezes firmy Jantoń z Dobronia. Według niego produkty najgorszej jakości mogą zniknąć już w ciągu 10 lat. Pokolenie, które do tej pory było największym konsumentem Arizony, wymiera, zaś nowych amatorów "siary" nie przybywa.
Przygotowywana reforma unijnego rynku wina ma na celu zwiększenie konkurencyjności rodzimych win wobec importowanych, odzyskanie utraconych rynków i potwierdzenie, że Stary Kontynent jest kolebką tego alkoholu. Gdy coraz większą popularność zyskują produkty sprowadzane z Nowego Świata, unijni urzędnicy dobrze sobie znanymi sposobami, poprzez rozporządzenia i dyrektywy, chcą regulować rynek.
Problemem polskich firm może być stosowanie nazw handlowych takich jak: "wino owocowe", "wino porzeczkowe" czy "wino aroniowe". Obecnie obowiązujące rozporządzenie Rady (WE) nr 1493/1999 dopuszcza te kategorie. Nowa propozycja Komisji nie zawiera takiego zapisu.
– To dyskryminacja! – oburza się Dariusz Sałaga, prezes Drinkpolu. – Wódkę można wytwarzać z czegokolwiek, a wino ma być tylko z winogron. Absurd! – przekonuje.
– Nie można logicznie uzasadnić takiego ograniczenia. Technologia produkcji wina owocowego i wina gronowego jest identyczna, przy czym to pierwsze nie lubi długiego leżakowania – uważa z kolei Piotr Gray, wiceprezes zarządu Vin-Kon z Konina.
Komisja Europejska zastrzega, że reforma nie odnosi się do wina owocowego i nikt nie ma zamiaru zabraniać jego produkcji. – Problem nie dotyczy definicji wina owocowego czy zasad jego wyrobu – wyjaśnia Krzysztof Potocki, naczelnik Wydziału Wyrobów Winiarskich i Napojów Spirytusowych w Ministerstwie Rolnictwa. – Te kwestie reguluje prawo krajowe. Ale regulacje unijne i krajowe mają wspólny element w postaci przepisów konstruowania nazw handlowych. Jeśli nasza propozycja nie zostanie uwzględniona, wino owocowe, nadal dopuszczone do produkcji, w nazwie nie będzie mogło mieć słowa "wino". Nie będzie to już formalnie "wino owocowe", ani nawet "winopodobny napój owocowy". Producenci musieliby ponieść koszty nowego etykietowania, opracowania nazwy oraz promocji nierozpoznawalnego wyrobu – mówi "Rynkom Zagranicznym".
Jednak istniejące markowe wina owocowe zyskują coraz większą popularność wśród winiarzy, którzy nastawiają się na ich produkcję. Wielu producentów przymierza się do wejścia na kolejne rynki. Firma Jantoń sprzedaje około 20-30 tysięcy butelek miesięcznie, przede wszystkim w Niemczech, na Łotwie i Słowacji.
Według Krajowej Rady Winiarstwa i Miodosytnictwa (KRWiM), organizacji reprezentującej interesy 30 największych producentów win, połowa owocowych napojów fermentowanych wytwarzanych w Polsce to czyste wina owocowe.
– Polska prawdopodobnie jest największym producentem win owocowych w Unii Europejskiej – twierdzi Elżbieta Pawłowska, dyrektor biura KRWiM – Dlatego podejmujemy działania na rzecz utrzymania nazwy wino dla produktów owocowych, przede wszystkim w Ministerstwie Rolnictwa.