ad

Zaczęło się od doniesień z Gdańska, gdzie tamtejsza policja natrafiła na zakazane substancje psychotropowe - dopalacze. W kilku sklepach drogeryjnych sprzedawano je jako „zapachy”, „aromaty” - do odświeżania powietrza w mieszkaniach i samochodach. Na torebkach z wysuszonymi liśćmi i drobinami podejrzanych substancji był mikroskopijny nadruk z nazwą pabianickiej firmy – dostawcy „zapachów”. Po badaniach laboratoryjnych okazało się, że jest to produkt zakazany – z grupy dopalaczy. Wkrótce podobne torebki z dopalaczami znaleziono w sklepach na Pomorzu i w Olsztynie. Potem także w innych regionach Polski. Tropy wiodły do Pabianic – do dwóch firm handlowych.
Inspektorzy sanitarni w asyście pabianickich policjantów wyruszyli na kontrolę. Jedna z tych firm to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Ma siedzibę w małym pokoju, wynajętym w biurowcu. Oficjalnie zajmuje się handlem rozmaitymi artykułami. Wśród tych artykułów znaleziono cztery substancje zakwalifikowane jako dopalacze. Sprzedawanie podobnych substancji jest prawnie zabronione. Prawdopodobnie to stąd rozwożono je po kraju. W drugiej firmie nie było dopalaczy.
Małgorzata Sumińska, powiatowy inspektor sanitarny potwierdza, że w jednej pabianickiej firmie znaleziono zakazane substancje. Wykazały to badania laboratoryjne.
Za rozprowadzanie substancji szkodliwych dla zdrowia i prawnie zakazanych grozi kara do miliona złotych.

(o postępowaniu w tej sprawie i nowych ustaleniach napiszemy w papierowym Życiu Pabianic)