19. Przystanek Woodstock wystartował w czwartek, 1 sierpnia. W tym roku w Kostrzynie nad Odrą bawiło się 450.000 osób w różnym wieku i o rozmaitych upodobaniach muzycznych.

Swoją relację z festiwalu do redakcji przesłał nauczyciel z „elektryka”, Piotr Widz.

- Na terenie festiwalu wyrosło miasteczko wielkości Gdańska – opowiada. - Przyjechaliśmy na Woodstock w czwartek rano i już były spore kłopoty ze znalezieniem dobrego miejsca do biwakowania.

Pola namiotowe usytuowane były wokół głównej sceny. Już pierwszego dnia stanęły tysiące namiotów.

Uwagę nauczyciela przykuły fantazyjne fryzury i stroje młodzieży.

- Spacerowaliśmy podziwiając fryzury, stroje i wszelkie inne atrybuty określające wizerunek młodych punków, rastafarian, metalowców, przedstawicieli innych subkultur czy zwykłych przebierańców – wspomina. - To, że wśród nas chodziły wspaniale wystylizowane „czuby” w najdziwniejszych koszulkach określających ich preferencje muzyczne, to normalne, ale takiej ilości smerfów, koni, miśków, czarownic czy diabłów raczej się nie spodziewaliśmy. Było kolorowo, śmiesznie, wariacko, a atmosfera totalnego odjazdu udzielała się wszystkim.

Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Koncerty odbywały się na dwóch scenach i w Pokojowej Wiosce Kryszny. Publiczność mogła podziwiać gwiazdy polskiej i zagranicznej muzyki. Zagrali m.in. Orkiestra Mazowsza, Kamil Bednarek, Happysad, Big Cyc, Farben Lehre czy Maria Peszek.

- Koncerty zaczynały się każdego dnia o 15.00 i trwały do 3.00 w nocy. Jednak zabawa nie kończyła się nigdy, nie było takiego momentu, kiedy Woodstock by spał – dodaje pabianiczanin. - Rano Wioska Kryszny, Play czy Allegro oferowały programy artystyczne, konkursy, bicie rekordów Guinnessa. Akademia Sztuk Przepięknych przeprowadzała warsztaty artystyczne, jazzowe, improwizacje kabaretowe, monodramy, zajęcia z zumby oraz spotkania ze znanymi postaciami życia publicznego.

Przy takim ogromie atrakcji trzy dni festiwalu szybko zleciały.

Po sobotnich koncertach w niedzielę rano imprezowicze wrócili do domów.