– W powiecie są dwa sklepy sprzedające dopalacze – ujawniła Małgorzata Sumińska, powiatowy inspektor sanitarny. – To sklepik przy ul. Bugaj w Pabianicach i w Konstantynowie przy ul. Łaskiej.

Truciznami handlują trzej pabianiczanie: Michał W., Jakub G. i Rafał G. To oni zarejestrowali kilkadziesiąt firm. Legalnych.

– Gdy zamyka się jedna firma, pojawia się następna – mówi inspektor Sumińska. – Rejestrują je ci sami ludzie.

Te spółki zarejestrowane są w sądzie gospodarczym. W dokumentach 31 z nich pojawia się nazwisko Michała W. (dwudziestokilkulatka). Interes jest świetnie zorganizowany.

W 2012 r. sanepid pobrał 11 próbek dopalaczy sprzedawanych w naszym mieście. Zbadał je w Narodowym Instytucie Leków. Wszczął 10 postępowań. Wymierzył kary: 30.000 zł, 50.000 zł, 100.000 zł.

– Sprawy są u komornika – mówi pani inspektor.

W zeszłym roku 3 razy skontrolowano sklep na Bugaju. Pobrano próbki 5 produktów. Wykryto w nich szkodliwe substancje. Kary sięgnęły 60.000 zł. W ubiegłym roku kary były jeszcze wyższe.

– Kary za wprowadzanie do obrotu środków zastępczych wynosiły 260.000 zł. Badania kosztowały nas 4.402 zł – wylicza Sumińska.

W tym roku sanepid nałożył na handlarzy 220.000 zł kar.

- Sklepiki to wierzchołek góry lodowej. Sprzedawcy dopalaczy przenoszą się do internetu – dodaje pani inspektor. - A ich firmy są rejestrowane za granicą.

Rafał G. zarejestrował firmę w miejscowości na wybrzeżu Hiszpanii, nawet zameldował się tam czasowo. Ma też kilka kont w jednym z pabianickich banków. W ciągu miesiąca zawiera średnio 3,5 tysiąca transakcji internetowych.

– Nie boimy się handlarzy, ale nie mamy narzędzi do walki z nimi – twierdzi inspektor Paweł Zarychta, komendant policji. – Dlaczego sprzedaż dopalaczy nieletnim nie jest zakazana prawnie, tak jak sprzedaż alkoholu?