ad

To już kolejny projekt pabianiczanki dla finalistek Miss Polski. Pierwsza suknia inspirowana była polską flagą, druga białym orłem. Motywem przewodnim trzeciej były polskie maki. Stroje góralskie czy inne elementy nawiązujące do naszej kultury i tradycji zostały na przestrzeni lat wykorzystane w kolejnych projektach. Było już niemal wszystko…

 - Podniosłam sobie poprzeczkę – dodaje pani Oxana. – Kopalnia to nasze dobro narodowe i taki nieoczywisty wybór jako inspiracja w procesie tworzenia sukni. Chciałam, żeby było trochę inaczej. Zaskakująco.

W sukni wystąpiła Kasandra Zawal - tegoroczna zdobywczyni tytułu Miss Polski na konkursie Miss Universe, który w tym roku odbył się w Meksyku. Polka zaprezentowała projekt pabianiczanki w konkursie strojów narodowych.

- To taki konkurs w konkursie dla strojów narodowych – opowiada projektantka. – Przy okazji prezentacji będzie przedstawiony opis projektu i miejsce, którym się zainspirowałam.

To nie było proste zadanie

 Suknia powstawała przez kilka miesięcy - od pomysłu, po projekt i zebranie potrzebnych materiałów.

- Musiałam mocno przemyśleć, jak „ugryźć” ten pomysł, jak przenieść go na dziewczynę tak, żeby wyglądała pięknie i kobieco, żeby wyeksponować jej urodę i wszystkie atuty – opowiada pabianiczanka. – Mogę zdradzić, że suknia jest krótka, ale ma długie elementy.

Obok koronek i kamieni w projekcie znalazły się również mniej oczywiste materiały.

- Użyłam siatki budowlanej i takiej stosowanej, jako ochrona przed kretami. Musiałam tę suknię usztywnić. Ważnymi elementami były również elementy pochodzące z recyklingu – zdradza.

Projektantka wykorzystała plastikowe butelki i do pracy z tym materiałem zaangażowała dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 16, które na co dzień uczy plastyki. Tak powstały sople soli.

- Dzieci zbierały butelki i cięły je w potrzebny dla projektu kształt – opowiada nauczycielka. – Później ja to przetwarzałam, opalałam i formowałam w sople. Pracy było naprawdę dużo. Trzeba było oddać charakter soli i samej kopalni, i to tak, żeby powstała suknia.  

Organizatorzy konkursu dali pabianiczance wolną rękę. Ufają jej. Projektantka nie ma nad sobą nikogo, kto „przyklepuje” jej propozycje.

- Wysyłam je, a one zostają zaakceptowane – dodaje. - To zapewne zasługa sukcesu sukni inspirowanej białym orłem. Na konkursie Miss Word zaprezentowała ją w 2013 Ada Sztajerowska. Mój projekt znalazł się wtedy w top 10 strojów narodowych.

Suknia szyta na miarę

- Wiem, dla kogo projektuję i ma to dla mnie spore znaczenie – dodaje pani Oxana. - Gdy widzę dziewczynę, wiem, jak ona suknię zaprezentuje, w jakiej będzie dobrze wyglądała.

Pabianiczanka jest dyplomowaną projektantką, absolwentką łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Tkaniny i Ubioru.

- Od razu po szkole zawodowo projektowałam – opowiada. -  Najpierw dla firm, później pracowałam nad swoimi kolekcjami, brałam z nimi udział w konkursach. Zapraszano mnie na pokazy mody, sama również je organizowałam.

Za sprawą jednej z takich kolekcji sukien wieczorowych pani Oxana rozpoczęła współpracę, najpierw z organizatorami konkursu Miss Ziemi Łódzkiej, później Miss Polski.

- Moje projekty spodobały się i dostałam propozycje projektowania sukien dla najpiękniejszych Polek – opowiada.

Gdy na świat przyszła córka pani Oxany, pabianiczanka postanowiła zwolnić tempo.

- To było moje drugie dziecko, miałam już syna – dodaje. – Wtedy trochę się uspokoiłam i stwierdziłam, że zrealizuję swoje kolejne marzenie. Poszłam na podyplomowe studia pedagogiczne i rozpoczęłam pracę nauczycielki plastyki w Szkole Podstawowej nr 16. To już mój piąty rok w tej roli.

Możliwość dzielenia się z najmłodszymi pasją i wiedzą plastyczną sprawia pabianiczance ogromną radość.

- Bardzo mi się to podoba, uwielbiam dzieci – dodaje. - Cieszę się, że mogłam również zaangażować je do pracy przy tworzeniu sukni na konkurs. Dzieci dały z siebie naprawdę dużo.

Od „A” do „Z”

Pabianiczanka nie tylko projektuje. Sama szyje swoje suknie z dbałością o wszystkie detale. Jej specjalnością są suknie ślubne.

- Lubię je najbardziej. Nie jestem zwolenniczką przesady w tych projektach, ale stawiam na zaskoczenie. Doceniam też wypracowane elementy, przy których trzeba trochę posiedzieć – opowiada. - Przed laty dla siebie również zaprojektowałam ślubną suknię. Uszyła ją jednak moja koleżanka – taki przesąd.

Pabianiczanka, jak przystało na projektantkę, na co dzień chodzi w zaprojektowanych i uszytych przez siebie sukienkach.

- Noszę też płaszcze i kurtki swojego pomysłu – dodaje. – Sukienek nawet nie kupuję. Od czasu do czasu T-shirty, ale i tak je przerabiam. W sklepach są rzeczy uniwersalne, a ja wiem, jakie smaczki i elementy lubię. Jeżeli widzę, że koszulka ma potencjał do przerabiania, można ją wyciąć, przeciąć, pozawijać, to ja to robię.

Marzenia się spełniają

Pabianiczanka już jako kilkuletnia dziewczynka marzyła o projektowaniu, nie potrafiąc nawet nazwać tego zawodu. A nie miała łatwego startu. Urodziła się w Kazachstanie, jest repatriantką. Podczas wojny do Kazachstanu zesłani zostali jej dziadkowie.

 - Nie wiedziałam, jak się nazywa to, co chcę robić. W Kazachstanie nic do nas nie docierało z Zachodu, nie było też pokazów mody, nie znałam żadnych projektantów – wspomina. - Ale pamiętam moment, gdy pieliłam w ogrodzie i wyobrażałam sobie, jak w wymyślonych przeze mnie sukniach chodzą po scenie panie i ktoś robi im zdjęcia. Wracam do tych wspomnień z ogromnym sentymentem i bardzo je cenię.

Suknie jak ze snu

- Śniły mi się. Trzymałam pod poduszką zeszyt i od razu po przebudzeniu je rysowałam – opowiada. - Jeden z takich rysunkowych bloków przywiozłam ze sobą do Polski. Reszta spłonęła, dużo rzeczy zostawiłam w domu, nie mogliśmy ich ze sobą zabrać.

Do Pabianic Oxana z siostrą i rodzicami przyjechała, gdy miała 16 lat.

- To była spontaniczna decyzja, podjęta niemal z dnia na dzień – wspomina projektantka.

 Rok przed przeprowadzką do Pabianic do Kazachstanu przyjechał przedstawiciel polskiej ambasady. Zbierał informacje o zesłanych Polakach.

- Moja mama mu w tym pomagała – opowiada pani Oxana. - On jej zaproponował, żeby też złożyła dokumenty. Tak zrobiła i już kilka miesięcy później dostaliśmy zaproszenie do Polski.

Nie było czasu nawet na sprzedanie domu. Rodzina zostawiła dobytek całego życia i przyjechała do Pabianic.

- Tutaj dostaliśmy mieszkanie, rodzice pracę, a ja z siostrą poszłyśmy do szkoły – dodaje pabianiczanka. – To było bardzo ciężkie doświadczenie. Dzięki niemu wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne, a to znaczy, że są osiągalne.