Uczennice II klasy Gimnazjum nr 3 "wpadły" w czwartek przed feriami. Była 4. godzina lekcyjna.

- Zachowywały się nienaturalnie - mówi Włodzimierz Stanek, dyrektor szkoły. - Coś wykrzykiwały, były strasznie hałaśliwe.

Bezradna nauczycielka wyprowadziła je z klasy. Podejrzewała, że są pijane. Natychmiast zawiadomiła pielęgniarkę i pedagoga. Wychowawca klasy wezwał rodziców, a dyrektor zadzwonił na policję.

- Musieliśmy tak zareagować - wyjaśnia dyrektor. - Nie można załatwiać takich spraw po cichu. Szkoła nie może sobie na to pozwolić.

Pielęgniarka udzieliła dziewczynkom pomocy, a gdy przyjechali rodzice, chciała wezwać karetkę. Matki uczennic uznały, że nie jest to konieczne.

W gabinecie dyrektora piętnastolatki przyznały się do winy.

- Powiedziały, że piły. Rodzice byli zszokowani - dodaje dyrektor. - Zresztą my też. To są grzeczne, czwórkowe i piątkowe uczennice. Nigdy nie było z nimi żadnych problemów.

Gdy opadły emocje, pojawiły się łzy. Swoje zachowanie tłumaczyły głupotą.

- Poniosą za to odpowiedzialność - zapewnia dyrektor.

Zamiast do domów pojechały z rodzicami na komendę policji, gdzie dmuchały w alkomat.

- U jednej badanie nic nie wykazało - mówi nadkomisarz Sławomir Komorowski z policji. - Próba drugiej się nie powiodła. Badanie wymaga długiego wydmuchiwania powietrza. Tak młode i drobne osoby mogą mieć z tym problem.

Popisy przed klasą skończą się w sądzie rodzinnym.

- W stosunku do nieletnich zostanie wszczęte postępowanie opiekuńczo-wychowawcze - wyjaśnia nadkomisarz. - Sąd zdecyduje, czy mamy tu do czynienia z demoralizacją.