Co jest takiego w obrzędach Środy Popielcowej, że frekwencją w kościele w tym dniu są mile zaskoczeni księża z pabianickich parafii?

- Tradycja posypywania głów popiołem na znak pokuty i jako rozpoczęcie okresu Wielkiego Postu pojawiła się w VIII w. W XI w. papież Urban II uznał ten zwyczaj jako obowiązujący w Kościele katolickim. Około XII w. pojawia się zwyczaj, że popiół używany do posypywania głów wiernych będzie pochodził ze spalenia palm poświęconych w Niedzielę Palmową poprzedniego roku. I tak jest do dzisiaj.

Rzeczywiście zwyczaj posypywania głów popiołem w Środę Popielcową jest bardzo popularny wśród wiernych. Niektórzy zabierają też poświęcony popiół do swoich domów, by posypać nim głowy chorych czy starszych domowników, którzy nie mogą w tym obrzędzie uczestniczyć w kościele. Na początku Mszy św. kapłan święci popiół, by później czynić nim znak krzyża na głowie wiernego, wypowiadając słowa: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” lub „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Mają one przypomnieć każdemu z nas o kruchości ziemskiego życia, nieuchronności śmierci, a tym samym zmobilizować do podjęcia pracy nad sobą. Sam popiół nie wystarczy. Za tym znakiem musi iść nasz wysiłek, nasze konkretne postanowienia czy wyrzeczenia.

Ponad 50 proc. Polaków deklaruje, że w czasie Wielkiego Postu rezygnuje z różnych przyjemności, np. nie je słodyczy, nie pije kawy czy alkoholu. W naszych kościołach można wpisać się do księgi trzeźwościowej, potwierdzając abstynencję wielkopostną…

- Post rozumiany jako rezygnacja z czegoś, co sprawia mi przyjemność, jest podstawą pracy nad sobą, ćwiczeniem silnej woli, dla niektórych świetną okazją do pozbycia się kilku zbędnych kilogramów. Trzeba jednak pamiętać, że nie może być to ćwiczenie woli samo w sobie. Mój post ma służyć i pomóc drugiemu człowiekowi. Taka jest też idea tekturowych skarbonek Caritas „Jałmużna Wielkopostna”, do których mamy wrzucać to, co zaoszczędzimy, np. nie jedząc słodkości. W tym roku zebrane w ten sposób pieniądze przeznaczone będą na pomoc seniorom.

Czyli jak nasz post i jałmużna powinny wyglądać w praktyce?

- Post jest czasem, w którym uświadamiamy sobie swoje prawdziwe potrzeby. Zaczynamy rozumieć, że pragnienia i głód, które odczuwamy, znacznie przekraczają naszą sferę biologiczną. Często przez objadanie się głuszymy nasz wewnętrzny niepokój, strach o własną egzystencję, o to, kim jesteśmy, kim będziemy. Post natomiast to czas, który każe popatrzeć na nasze życie inaczej. Podobnie jak modlitwa, skłania nas on do tego, aby zajrzeć we własne wnętrze, stanąć naprzeciw tego, czego się boimy, poznać to i czekać na Boże światło, które nas uleczy. Czujemy wtedy, jak wielki mamy w sobie głód czegoś więcej, aniżeli zaspokojenie potrzeb naszego ciała.

W jałmużnie nie chodzi tylko o dawanie pieniędzy. Jałmużna to coś więcej niż wsparcie materialne. Nie wystarczy tutaj uspokojenie sumienia taką czy inną darowizną. Nie chodzi tylko o kupienie świecy Caritas czy daniu złotówki na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Często ważniejsze jest danie drugiemu człowiekowi swojego czasu, poświęcenie mu chwili uwagi, spojrzenie w oczy, okazanie mu szacunku. Nasza jałmużna może być właśnie jałmużną z czasu. Trochę mniej się wyśpimy, trochę krócej prześledzimy media społecznościowe, za to wysłuchamy cierpliwie, co ma do powiedzenia nasz sąsiad, porozmawiamy z dzieckiem, zadzwonimy do krewnych. Mam wrażenie, że dzisiaj takie ofiarowanie własnego czasu drugiemu człowiekowi jest ogromnie ważne. Żyjemy często samotnie wśród innych, bo po prostu nie dajemy sobie okazji, by zwyczajnie razem pobyć.

Mówi się, że w Wielkim Poście wierzący powinien zrobić sobie przynajmniej jedno postanowienie…

- I to najlepiej takie, które go będzie kosztowało, ale z którym sobie poradzi. A jak czuje, że mu coś nie wychodzi, to nie powinien się poddawać. Tu obowiązuje zasada – upadać jest rzeczą ludzką, ale podnoszenie się z upadków to rzecz Boska. Ta praktyka związana jest ze wspomnianą już pracą nad sobą. Mam stać się lepszym człowiekiem, więc pracuję nad swoimi wadami czy niedociągnięciami.

Czterdzieści dni – to dosyć długi czas na umartwianie się?

- Liczba 40 w Biblii jest „zarezerwowana” dla dzieł oczyszczenia i przygotowania. 40 dni trwał deszcz w czasie potopu, przez 40 dni Mojżesz przebywał na Synaju, 40 lat Izraelici wędrowali do Ziemi Obiecanej... Chrystus pościł 40 dni na pustkowiu, przez 40 dni zmartwychwstały Jezus spotykał się z uczniami przed swoim wniebowstąpieniem. Pamiętać jednak trzeba, że liczba 40 nie jest rozumiana w Biblii w sensie matematycznym, lecz symbolicznym.

Nie powinniśmy jednak kojarzyć katolika z człowiekiem często zewnętrznie umartwionym, umęczonym postem. Praktyki postu, jałmużny i modlitwy, np. poprzez uczestnictwo w piątkowych nabożeństwach Drogi Krzyżowej, niedzielnych Gorzkich Żalach czy rekolekcjach, są niezwykle cennym doświadczeniem wiary. Najważniejsze jednak jest to, co te praktyki religijne nam dają, jakiego człowieka w nas „rzeźbią”, jacy dzięki nim się stajemy. Dobrze byłoby, gdyby to inni w naszym postępowaniu dostrzegali tę wielkopostną przemianę.