ad

Oba pożary wybuchły nocą. Były ogromne straty. Budynki nie nadawały się do zamieszkania.

Pierwszy z nich miał miejsce 28 lipca przy ul. Kościuszki 8/10. Mieszkanie straciły trzy rodziny. Dziewięć kolejnych rodzin straciło dach nad głową następnej nocy. 29 lipca pożar wybuchł w domu przy ul. Waryńskiego 9.

Na miejsce przyjechał Zbigniew Dychto, prezydent Pabianic.

- Od razu pytałem tych ludzi, czy mają gdzie przenocować – opowiada. – Nie było takiej sytuacji, żeby ktoś musiał korzystać z hotelu.

Pogorzelcy nocowali u swoich rodzin lub znajomych. Od poniedziałku prezydent zaczął poszukiwania mieszkań. Kolejnym rodzinom składał propozycje. Zaakceptowali je.

- Były to mieszkania dla ludzi oczekujących w kolejce – twierdzi Dychto. – Sytuacja losowa spowodowała, że musieliśmy je przydzielić tym ludziom. To są bardzo trudne sprawy.

Pogorzelcy dostali mieszkania o podobnym standardzie lub wyższym. Jedna rodzina przeprowadziła się do bloków.

Były również mieszkania, w których nikt nie mieszkał. Jedna osoba przebywała w tym czasie za granicą, a inna w więzieniu. Był też przypadek mieszkania wykupionego przez prywatną osobę. Właściciel mieszka w Warszawie.

- Te sprawy są na dzień dzisiejszy nie do końca rozwiązane. Szukamy mieszkania dla osoby przebywającej w więzieniu, ale dostanie je dopiero, jak wyjdzie. Prywatnemu właścicielowi musimy coś zaproponować, albo mieszkanie w zamian, albo po prostu zapłacić – dodaje Dychto.

Przy ul. Waryńskiego na parterze były również lokale usługowe. Fryzjerstwo przeniosło się na ul. Sienkiewicza 4. Na razie w budynku jest jeszcze zakład ubezpieczeniowy.

- W tej chwili poszukujemy lokalu również dla tego przedsiębiorstwa – twierdzi prezydent.

Straty w wyniku pożaru przy ul. Waryńskiego oszacowano na 100.000 zł. Spłonęła klatka schodowa, 100 metrów kw. poddasza, 100 metrów kw. dachu i 25 metrów kw. korytarza. W akcji uczestniczyło 6 zastępów Państwowej Straży Pożarnej. Pożar gasili 4 godziny.

Straty z powodu pożaru przy Kościuszki oszacowano na 10.000 zł. Mieszkać tam się już nie dało. Spaliło się 25 metrów kw. sufitu i dachu, opaleniu uległy drzwi i okna. Akcja ratunkowa trwała ponad dwie godziny. Uczestniczyło w niej 7 zastępów straży. Budynek miasto chciałoby sprzedać.