Z psychiatrą doktorem Jackiem Koprowiczem, kierownikiem w Pabianickim Centrum Psychiatrycznym rozmawia Życie Pabianic

Jak poważnym problemem jest depresja?

- Od 2 do 4 proc. mieszkańców Europy cierpi obecnie na depresję. Oznacza to, że w Polsce około milion osób wykazuje kliniczne objawy tej poważnej choroby. Uważa się, że co czwarty człowiek w populacji zachoruje na depresję w którymś momencie swojego życia!

Kto zachoruje?

- Depresja jest chorobą, która występuje często i dotyka wielu ludzi. Ogromna większość z nas zetknęła się już z osobą chorującą na depresję lub z taką, u której depresja występuje w rodzinie czy w kręgu znajomych, przyjaciół. Z tego powodu bez wątpienia depresja dotyczy nas wszystkich.

Ilu pacjentów trafiło do Pabianickiego Centrum Psychiatrycznego w ubiegłym roku?

- Sama Poradnia Zdrowia Psychicznego działająca w PCP przyjęła w zeszłym roku 2.373 pacjentów, w tym 1.066 mężczyzn i 1.307 kobiet. W tej grupie aż 762 osoby były leczone z powodu różnych postaci depresji. W tym czasie w szpitalu hospitalizowano 937 osób, w tym z powodu depresji 183.

Czy to więcej czy mniej w porównaniu do lat ubiegłych?

- Nie jestem w stanie podać konkretnych liczb, ale ilość leczonych pacjentów z tymi zaburzeniami utrzymuje się na podobnym poziomie z lekką tendencją wzrastającą.

Kiedy możemy mówić o depresji?

- Ważne jest, by rozróżnić uczucie ogarniającego nas smutku lub zmartwienia czy też żałobę po śmierci kogoś bliskiego od prawdziwej depresji. Przecież każdy z nas odczuwa nieraz przygnębienie i jest zwyczajnie smutny. Życie wydaje się wtedy trudne, ciężkie i nijakie, a przyszłość wygląda beznadziejnie. Odczuwanie smutku jest naturalną reakcją na niepowodzenia życiowe (nieszczęśliwa miłość, pechowa inwestycja finansowa) i stratę kogoś lub czegoś (odejście bliskiej osoby, utrata pracy). Wielokrotnie próbuję wytłumaczyć obrazowo moim pacjentom, że nasz nastrój to taka sinusoida - raz jest lepiej, raz gorzej, raz się smucimy, a raz cieszymy. Gdyby nie było smutku, nie byłoby też punktu odniesienia do stanu radości.

Jak to możemy odróżnić?

- Gdy jesteśmy smutni, tak naturalnie a nie chorobowo, smutek nas nie paraliżuje. Możemy podejmować różne aktywności, mimo że często brak nam do tego przekonania. Potrafimy też cieszyć się, gdy przytrafi się nam coś dobrego. Uczucie smutku nie jest więc chorobą. Zarówno smutek jak i złe nastroje w końcu przecież ustąpią. I nawet gdy odczuwamy naprawdę głęboki smutek i żal po śmierci bliskiej osoby, to z upływem czasu nasilenie tego smutku będzie ulegać zmniejszeniu, choć zdarza się, że nie ustąpi ono całkowicie. W takiej sytuacji możemy zrobić coś, co przyniesie nam ulgę - najczęściej wystarczy wsparcie rodziny i przyjaciół. Aby poprawić sobie samopoczucie, wiele osób odczuwa potrzebę przebywania z innymi osobami i rozmowy na temat swoich problemów.

Nierzadko osobie narzekającej i smutnej mówimy, żeby nie histeryzowała, że da radę, że trzeba żyć dalej… To pomaga w depresji?

- Prawdziwa depresja jest poważną chorobą, w której przygnębienie staje się długotrwałe i nie ma związku z otaczającymi nas sytuacjami. Chory przestaje kontrolować swój nastrój i uczucia. Przez kolejne tygodnie i często miesiące jest przygnębiony i wszystkim załamany. Nie widzi rozwiązań dla najprostszych życiowych problemów. Ten stan umysłu wpływa na myślenie, zachowanie, uczucia i na funkcjonowanie ciała. Przy ciężkich postaciach depresji może być to wręcz stan, który zagraża życiu, ponieważ prowadzi do utraty apetytu, a nawet pragnienia. Bywa, że pojawiają się myśli samobójcze.

Czy przebieg choroby jest taki sam u różnych osób?

- Choroba zwana depresją ma różny przebieg: pojedynczy epizod, forma nawracająca, przewlekła czy wreszcie choroba afektywna dwubiegunowa. Jeśli już chorować, to zapewne najlepiej na epizod depresyjny, czyli taki stan, który występuje raz, z czasem ustępuje i w większości przypadków nigdy nie nawraca. Niestety, nie my o tym decydujemy, na co i kiedy zachorujemy i co przyniesie nam przyszłość. Gdy jednak po tym pierwszym epizodzie występują kolejne, przedzielone okresami dobrego funkcjonowania i samopoczucia, mówimy o depresji nawracającej. Czasem bywa, że te okresy poprawy są tylko częściowe, gdyż pełnej sprawności funkcjonowania pacjent nie jest w stanie odzyskać. Zdarza się i tak, że epizody depresji wydłużają się, a okresy poprawy są coraz słabsze i mniej wyraźne. Ten stan nazywamy depresją przewlekłą. I na koniec tej wyliczanki ostatnia forma, w jakiej może ujawniać się i przebiegać depresja, czyli choroba afektywna dwubiegunowa, zwana maniakalno-depresyjną. Zgodnie z nazwą są tu dwa bardzo odmienne bieguny, pomiędzy którymi zmienia się choroba od objawów depresji, aż po stan jej całkowicie przeciwstawny, czyli manię. Poza tym każda depresja może mieć różne nasilenie - od łagodnej aż po ciężką, leczoną tylko w szpitalu.

Czy są jakieś dominujące odmiany depresji w Pabianicach? Jak wygląda leczenie?

- Pabianiczanie nie różnią się pod tym względem od reszty mieszkańców naszego kraju. Chorujemy podobnie. Stany lekkie i umiarkowane leczymy ambulatoryjnie, a te ciężkie, przebiegające nierzadko z myślami lub zamiarami samobójczymi czy nawet psychozami, tylko w warunkach szpitalnych pod szczególnym nadzorem.

Czy jest zależność między depresją, a coraz bardziej popularnymi dopalaczami i innymi używkami?

- Można by się tu odnieść do Pani pytania o wzrost zachorowań na depresję. Otóż wzrost dotyczy właśnie głównie zaburzeń nastroju po używaniu różnych substancji psychoaktywnych, mających niewinny skrót SPA, choć o relaksie po tych specyfikach raczej nie można mówić. Praktycznie każda z tych substancji, czy to są dopalacze, narkotyki czy alkohol doprowadza do dwóch poważnych schorzeń: zaburzeń nastroju o różnym stopniu nasilenia i niebezpiecznych, a przebiegających często bardzo dramatycznie psychozach. W ostatnich tygodniach choćby w pabianickiej prasie nie brakowało takich tematów.

Są jeszcze inne odmiany depresji?

- Nie omówiłem różnych rodzajów depresji, jak sezonowa, starcza, poporodowa, ale chyba jest to niemożliwe w tym jednym artykule.