ad

Rodzina, przyjaciele, znajomi pożegnali Go 12 listopada. Świecka ceremonia pogrzebowa odprawiona w kaplicy Kindlerów miała niezwykłą muzyczną oprawę. Zmarły był wszak muzykiem, skrzypkiem i to doskonałym. Był koncertmistrzem (czyli grał pierwsze skrzypce) w orkiestrze innego znanego pabianiczanina - dyrygenta Henryka Debicha.

– Andrzej zrobił nam psikusa - wspominał Go po pogrzebie Hieronim Ratajski, szef Towarzystwa Muzycznego im. Karola Nicze. - W przyszłym roku miał poprowadzić koncert meksykańskiego gitarzysty, którego zaprosiliśmy do Pabianic. Znał wszak doskonale język hiszpański. Przez wiele lat mieszkał i pracował w tym kraju.

Andrzej Nicze pochodził z bardzo muzykalnej rodziny. Tato Alojzy grał na skrzypcach, mama, Melania z Reslerów, preferowała pianino. W kamienicy przy ulicy Skłodowskiej 14, róg Waryńskiego, gdzie Niczowie mieszkali na pierwszym piętrze, rozbrzmiewała muzyka. Ojciec, rocznik 1914, najchętniej sięgał po skrzypce. Do pianina ustawiała się kolejka: dwaj synowie, ojciec i matka.

„Pianino w naszym domu nigdy nie milkło. Albo ćwiczył na nim Karol, albo grał tato, albo próbowałem grać ja – wspominał Andrzej, który ostatecznie wyrósł na skrzypka. „Czasami tłok przy instrumencie był taki, że graliśmy na cztery ręce”.

Podobnie jak starszy brat Karol, Andrzej ukończył pabianicką szkołę muzyczną, liceum muzyczne i studia muzyczne w Łodzi. W przeciwieństwie do brata, wybrał skrzypce. Uczył się w Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów się pod okiem wybitnego pedagoda, profesora Płoszaja.
Po studiach, przez pewien czas sam był pedagogiem, Uczył młodych pabianiczan gry na tym instrumencie w szkole muzycznej przy ul. Grobelnej.
Grał w orkiestrze Henryka Debicha, w orkiestrach Filharmonii Łódzkiej i Teatru Muzycznego w Łodzi. Kilkadziesiąt lat spędził za granicą, w Niemczech i Meksyku. Po powrocie z wojaży zbudował dom w Pabianicach.

Dochował się dwójki dzieci. Syn Jakub gra w orkiestrze w Zurychu. Córka Dagmara mieszka w Meksyku.