Rodzice Adasia Maślanki dziękują przyjaciołom, rodzinie pabianiczanom, dziennikarzom i wszystkim, którzy włączyli się w zbiórkę pieniędzy na ratowanie ich syna. Trzeba była zebrać aż milion złotych. Choć wydawało się to niemożliwe, udało się. Drugim ważnym elementem była walka samego chłopca. Również dał radę.

- Bywało ciężko – opowiadają. - Najtrudniejsze były te momenty, w których nikt nie potrafił powiedzieć co będzie dalej.

4-letni Adaś chorował na neuroblastomę (to nowotwór bardzo złośliwy). Był pod opieką Szpitala na ul. Spornej w Łodzi i Przylądka Nadziei we Wrocławiu.

Walka o życie chłopca zaczęła się mniej więcej półtora roku temu. Adaś miał wtedy 3 lata i chodził do Przedszkola Miejskego nr 11. Wtedy rodzice dowiedzieli się jak bardzo chore jest ich dziecko. Dopiero niedawno chłopiec był gotowy na to, żeby przyjąć pierwszą dawkę leku, w ramach bardzo drogiej kuracji. Wcześniej był wielokrotnie konsultowany, również za granicą, leżał w szpitalach i był przygotowywany do dnia, w którym będzie mógł rozpocząć leczenie. Lek naprawdę zadziałał i po trzech miesiącach okazało się, że chłopiec jest zdrów.

- Jeszcze raz dziękujemy wszystkim pielęgniarkom, lekarzom i ludziom, którzy przyczynili się do tego, że nasze dziecko jest z nami i możemy się cieszyć wspólnymi chwilami – podsumowują rodzice.

Mimo pozytywnych wyników rodzice nie chcą zapeszać. Po przejściu tak poważnej choroby Adaś Maślanka będzie na pewno przez długie lata pod kontrolą lekarzy - specjalistów. Chłopiec ma wyznaczone kolejne wizyty.