ad
20-letni pabianiczanin odpowie też za nielegalne posiadanie broni i próbę przekroczenia granicy na cudzym paszporcie.

Pabianicka prokuratura skierowała już akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Jacek K. nie przyznaje się do winy.

- Do nikogo nie mierzyłem. Strzelałem w powietrze - mówił w śledztwie.

Sławomir S., ochroniarz, do którego mierzył Jacek K., miał wielkie szczęście. Żadna z sześciu kul go nie dosięgła.

Strzały padły w nocy z 15 na 16 marca tego roku. Jacek K. wraz z trzema kolegami przyjechali do baru Halloween przy ul. Zamkowej. Zostali wyproszeni, bo wszczęli awanturę. Ochroniarze wyprowadzili ich na ulicę. Wtedy Jacek K. wyciągnął broń i sześć razy strzelił do stojącego w drzwiach ochroniarza. Spudłował. Pociski trafiły w drzwi i utkwiły w murze. Potem wskoczył do samochodu kumpla i odjechał.

Dwa dni po strzelaninie policja zatrzymała kumpli Jacka K. On sam zniknął. 22 marca prokuratura wystawiła za nim list gończy. Na wolności był 87 dni.

10 czerwca wpadł w ręce mundurowych. Zatrzymali go na przejściu granicznym w Kołbaskowie. Próbował opuścić Polskę. Posługiwał się prawdziwym paszportem, ale wystawionym na inną osobę.

Razem z Jackiem K. przed sądem stanie 23-letni Paweł D. To on zabrał Jacka K. sprzed baru i pomógł mu w ucieczce. Tak twierdzi prokurator. Paweł D. nie przyznaje się do winy. Przed sądem będzie odpowiadać z wolnej stopy.