Pani Karolina zapisała 3-letniego syna do przedszkola. Ku jej zdziwieniu, nie dostał się. 
- Oboje z mężem pracujemy, mamy już jedno dziecko w przedszkolu, a mimo to brakło nam punktów - mówi. - Tylko w tej placówce brakło miejsc dla ponad 30 dzieci. 
W całym mieście do przedszkoli nie dostało się 170 trzy- i czterolatków. Dlaczego?
- Rodzice zgłaszają coraz więcej dzieci najmłodszych - mówi Waldemar Boryń, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu. - Jest minimalny wyż, więc też więcej chętnych. 
Jeszcze kilka lat temu odsetek najmłodszych dzieci zgłaszanych do przedszkoli wynosił niecałe 40 proc. Teraz to blisko 70 proc. 
Drugim powodem, który wpłynął na brak miejsc, jest kolejna reforma oświaty. 
- Od września do szkół ma pójść tylko połowa 6-latków, urodzonych w pierwszej połowie roku. Gdyby poszły wszystkie, miejsc byłoby dużo więcej - twierdzi Boryń. 
Dodatkowo, rodzice dzieci 6-letnich, które pójdą do szkoły, do końca grudnia mogą zdecydować o cofnięciu malucha do przedszkola. Muszą tylko uzyskać decyzję poradni psychologiczno-pedagogicznej, że dziecko nie jest gotowe, by uczęszczać do szkoły. 
- Minister edukacji obiecała to rodzicom, by im dogodzić, ale może się okazać, że od grudnia dzieci zaczną wracać do przedszkoli i my je musimy przyjąć - zaznacza Boryń. 
Do przedszkoli dostało się 1.800 dzieci. To maluchy, które zdobyły najwięcej punktów w procesie naboru. Za co można było je dostać? 
Punkty dostawały m.in. dzieci z rodzin zastępczych, niepełnosprawne albo z rodziny, w której jest niepełnosprawny rodzic, maluchy, których rodzeństwo jest w przedszkolu i te, których rodzice pracują, bądź uczą się. Liczyła się też odległość od przedszkola. 
- Te dzieci, które miały najwięcej punktów, dostały się - mówi naczelnik.   
Jeśli miejsce w placówce się zwolni, wskoczy na nią maluch z najwyższą punktacją na liście rezerwowej. Niestety, dla wszystkich z pewnością nie wystarczy. Rodzice nie mogą też liczyć na utworzenie dodatkowych grup, bo nie ma na to środków. Tym, którzy się nie dostali, pozostaje więc przedszkole prywatne. Boryń twierdzi, że w przypadku naszego miasta skala zjawiska jest poważna, ale nie katastrofalna. 
- Wychodzi na to, że powinniśmy się z mężem rozwieść, wtedy syn dostałby więcej punktów - denerwuje się matka 3-latka.