W poniedziałek w pabianickim sądzie zaczął się proces Michała S. - oskarżonego o użycie groźby oraz usiłowanie groźby karalnej. Grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności.

W sprawie poszkodowanych jest 24. To osoby znane z pierwszych stron gazet. Na wokandzie znalazły się nazwiska: byłego przewodniczącego PE Martina Schulza, a także Donalda Tuska, Grzegorza Schetyny i Ewa Kopacz oraz grupy europarlamentarzystów z ramienia Platformy Obywatelskiej w tym Michał Boni, Jerzy Buzek, Róża Thun, Danuta Hübner, Janusz Lewandowski, Danuta Jazłowiecka, Elżbieta Łukacijewska, Jan Olbrycht, Marek Plura, Dariusz Rosati, Julia Pitera, Jarosław Wałęsa, Adam Szejnfeld, Bogdan Wenta, Bogdan Zdrojewski, Tadeusz Zwiefka oraz Jacek Saryusz -Wolski. Żadna z tych osób nie zjawiła się w pabianickim sądzie.

Michał S. ma wyższe wykształcenie i mieszka w Konstantynowie. Obecnie jest bezrobotny, na utrzymaniu rodziców.

Prokurator oskarża go o to, że 13 września 2016 roku wykonał telefon do biura Martina Schulza, grożąc (po angielsku) wysadzeniem budynku PE w wypadku niezaprzestania przez UE ingerowania w wewnętrzne sprawy Polski.

Jednocześnie jest oskarżony o to, że w styczniu 2016 roku wysłał (do Biura Krajowego PO) mail z groźbami pod adresem polityków Platformy Obywatelskiej, w związku z ich działalnością na arenie międzynarodowej, grożąc pozbawieniem życia w wypadku poparcia nieustalonej rezolucji Parlamentu Europejskiego. Ten email do adresatów nie dotarł, został zatrzymany przez pracowników biura.

W sądzie obrońca Michała S. wnosił o warunkowe umorzenie postępowania.

– Dał się ponieść emocjom i przekroczył granice swobodnej wypowiedzi - tłumaczył adwokat oskarżonego.

Prokurator był przeciwny wnioskowi obrony. Ostatecznie sąd odrzucił wniosek obrońcy i wszczął rozprawę.

Przed sądem oskarżony przyznał się, że dzwonił i napisał meila. Nie przyznał się do zarzucanych mu przez prokuraturę czynów. Odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał więc te złożone w śledztwie.

– Nikogo nie chciałem skrzywdzić. Żałuję, że się wystraszyli. Nie miałem żadnych planów związanych z realizacją groźby - wynikało z jego zeznań.

Michał S. deklarował też swą ogromną miłość do Polski i patriotyzm. Telefonem i meilem, chciał wzbudzić refleksje europarlamentarzystów w związku z głosowaniem nad rezolucją o ukaraniu Polski za nieprzyjmowanie imigrantów do naszego kraju. Obawiał się, że wśród nich mogą być terroryści.