Co roku w blokach Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej wykładane są trutki na gryzonie. W maju wielkie odszczurzanie ogarnęło Pabianice. Trutki pojawiły się w kanałach, w kamienicach, blokach komunalnych. Mimo to wciąż można spotkać na Starym Mieście szczury biegające między kamienicami. Harce urządzają sobie na trawnikach wzdłuż Dobrzynki, zwłaszcza na Bulwarach. Na spotkanie z gryzoniami mamy ogromną szansę też na skwerku przy Szarych Szeregów.

- Gdy karmimy gołębie czy kaczki, pojawiają się szczury – uważa Agnieszka Pietrowska, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska. - Na skwerku przy Szarych Szeregów widziałam nawet całe blachy z ugotowanymi ziemniakami. I właśnie w tym miejscu mamy ogromny problem ze szczurami.

Podobnego zdania jest Jacek Kotala, właściciel firmy Kot, który od 30 lat oczyszcza z gryzoni nasze miasto.

- Szczury mają doskonały węch. Potrafią wyczuć jedzenie z dużej odległości – mówi pan Jacek. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że wysypując chleb czy resztki jedzenia dla ptaków, dokarmiają bardziej szczury niż ptaki.

Przy ulicy Brackiej stoi śmietnik między blokami, obok którego mieszkańcy bloków wysypują suchy chleb. Leżą tutaj całe kromki chleba.

- Było już ciemno, gdy zobaczyłem, jak szczury biegły stadem od strony kamienic w stronę naszego śmietnika – mówi pabianiczanin, który tutaj mieszka. - To był przerażający widok.

Wiosną jeden ze szczurów wyszedł z sedesu w mieszkaniu w bloku przy ul. Myśliwskiej. Został złapany przez właściciela mieszkania w wiadro. Wtedy prezydent zarządził odszczurzanie całego miasta. Prywatne restauracje pułapki poustawiały nawet na ulicach, przy wejściach do lokali.

- To nie była najlepsza pora na taką akcję. Najlepiej przeprowadzać deratyzację pod koniec października, gdy jest jeszcze ciepło. Wtedy ma to sens. Gdy przychodzi mróz, szczury i myszy już są w budynkach, gdzie w cieple chcą przetrwać zimę. Masowo wędrują z pól – wyjaśnia Kotala.

Według badań szczurów jest więcej niż ludzi. Najwięcej zamieszkuje Azję, zwłaszcza Wietnam, Koreę.

- Ale już dawno przywędrowały do Europy w transporcie z towarami. Jedne płyną statkami, inne wędrują drogą lądową – zdradza Kotala. - Szukają dobrego miejsca na rozmnażanie.

Na całym świecie mieszkają głównie w piwnicach, w kanalizacji, na wysypiskach śmieci, w magazynach i składach. Dobrze im się żyje blisko wody, bo świetnie pływają. Samica może rodzić jeden miot za drugim, czyli średnio raz w miesiącu. Na świat wydaje w jednym miocie około 10 (i więcej) małych.

- Szczury w kanałach były i będą – mówi spokojnie Rafał Kunka, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. - Problem pojawia się wtedy, gdy zaczynają biegać stadami po trawnikach. Majowe odszczurzanie przyniosło efekt. W kanałach jest ich zdecydowanie mniej.

Obecność kota, który poluje na myszy blisko domu, pomaga w walce z gryzoniami.

- Na pewno nie będzie myszy w budynku, gdzie są koty. Na obecność szczurów kot nie ma wpływu, ale zawsze jego obecność przed domem sprawia, że gryzonie idą tam, gdzie kotów nie ma – mówi pan Jacek. - Wykładanie trutek nie jest takie proste, bo szczury mają swoje smaki. Nie wszystko im smakuje. Ale gdy zasmakuje, to pułapki są pełne gryzoni.

Gdzie jest najwięcej szczurów? 

- Tam, gdzie są odpadki ze sklepów, gdzie dokarmiamy gołębie, w piekarniach, młynach – wylicza. - Ale trzeba też sprawdzić, czy to na pewno szczury. Ostatnio zostałem poproszony o odłowienie szczurów biegających w centrum Poddębic. Nie znalazłem tam ich śladów. Zamontowałem kamery i okazało się, że to nornice biegają po skwerku, a nie szczury.

Nornice budują korytarze pod trawnikami. Obgryzają korzenie, wyjadają nasiona, owoce, cebulki kwiatów.

- Niestety nie nornice, a szczury biegają po Bulwarach i po skwerze przy Szarych Szeregów – mówi naczelnik Pietrowska. - W przyszłym roku planujemy wiosenne odszczurzanie. My skupiamy się głównie na terenach zielonych.

Akcja deratyzacji na Bulwarach może kosztować nawet 20.000 zł. Jeśli zostanie przeprowadzona na wszystkich terenach zielonych, miasto musi mieć na nią 50.000 zł. Wtedy zostaną rozstawione specjalne pułapki i klatki.

- Mimo tych działań, jeśli nie przestaniemy dokarmiać ptaków i kaczek, szczurów będzie przybywać – obawia się Kotala.

Codziennie dziesiątki pabianiczan karmią ptaki w Parku Słowackiego.

- Dokarmianie ptaków nie jest niezbędne. Przetrwały tysiące lat bez dokarmiania i dały sobie radę – mówi ornitolog Tomasz Przybyliński z Komitetu Ochrony Orłów. 

Co roku w okresie jesienno-zimowym pojawiają się wątpliwości i pada pytanie: „Czy należy dokarmiać ptaki?”. Ludzie chcą pomóc ptakom, ale często dokarmiają je nieprawidłowo i nieświadomie im szkodzą.

- Jeśli dokarmiamy je jesienią, nie będą się zachowywać naturalnie i nie odlecą w przewidzianym dla nich czasie. To może sprawić, że nie przetrwają zimy, gdy śnieg pokryje ziemię 20-centymetrową warstwą – tłumaczy ornitolog. - Zostanie im wtedy tylko suchy chleb, a nie jest to najlepszy pokarm dla ptaków.

Ptaki nie tolerują soli. Ich układ wydalniczy nie może sobie z nią poradzić i wtedy chorują.

- Jeśli ktoś chce rzeczywiście pomagać ptakom, to tylko wtedy, gdy jest zima, śnieg i dwadzieścia stopni mrozu. Drugi warunek to odpowiednie karmienie. Jeśli chcemy je czymś zdrowym  nakarmić, to ugotujmy warzywa bez soli lub podajmy odpowiednie ziarno – wyjaśnia.

Nie dokarmiajmy na zapas. Karmę do karmnika wykłada się w takiej ilości, którą ptaki natychmiast zjedzą. Jak zostanie, to będzie się psuła w ciepłe dni lub zamarznie zimą. 

Kaczki i łabędzie można karmić ziarnami zbóż, drobno pokrojonymi warzywami surowymi lub gotowanymi bez soli. Karmienie tylko suchym chlebem doprowadza do chorób układu pokarmowego.

Gołębie miejskie, sierpówki, kawki i gawrony lubią grube kasze, pszenicę. Dla sikory przygotujmy surową słoninę, nasiona słonecznika (łuskane lub w łupinach), konopie. Wróble zjedzą proso, drobne kasze i łuskany słonecznik.

W mieście żyją zdziczałe formy gołębia skalnego, które zwiemy gołębiami miejskimi. Są mocno uzależnione od ludzi.

- Niektórzy profesorowie nazywają je skrzydlatym pasożytem, a nawet latającymi szczurami – mówi Przybyliński, który z wykształcenia jest biologiem.

Grzywacze mieszkają w parkach i na zielonych osiedlach. Odlatują na zimę. Sierpówki, czyli synogarlice, mieszkają z nami cały rok, ale potrafią się same wyżywić. Zwłaszcza w terenach wiejskich dają sobie radę.

- Badania wykazują, że dokarmiane przez ludzi ptaki mają mniej potomstwa. Chorują. A spotykając się przy karmnikach, przenoszą pasożyty – mówi Przybyliński. - Na dodatek dokarmiamy słabe jednostki i one przeżywają zimę, więc osłabiamy całą populację.

Ostatnio obserwujemy stada gawronów i kawek.

- Przylatują do nas ze wschodu, stąd tak liczne stada. Nasze, mniej liczne przeniosły się do Zachodniej Europy – wyjaśnia.

Są wszystkożerne, więc zjedzą nasiona roślin, owady, dżdżownice. I są bardzo inteligentne, więc doskonale radzą sobie w zdobywaniu pożywienia. Ich nie musimy dokarmiać.

Trzeba pamiętać, że sól, dodatki chemiczne i przyprawy są dla ptaków szkodliwe.

- Jeszcze raz przypominam, że dokarmiamy tylko wtedy, gdy spadnie spory śnieg i mamy duży mróz – upomina Przybyliński.

Na ogrodzeniu Parku Słowackiego i przy wejściu na Bulwary im. Kruschego pojawiły się tablice informujące, jak prawidłowo karmić ptaki.