Jadwiga Marczewska ma 76 lat. Cierpi na zaćmę. Chore oczy smaruje wodą zaczerpniętą ze źródła w parafii świętej Barbary w Częstochowie.

- Widzę dzięki tej wodzie. Tylko dzięki niej - mówi z przekonaniem. - Odkryłam ją podczas wycieczki na Jasną Górę. Ludzie opowiadali legendy o cudownej wodzie od świętej Barbary.

Źródło trysnęło w XV wieku, gdy na Jasną Górę napadli rabusie. Splądrowali klasztor, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej odarli z klejnotów i przebili mieczem. Gdy święty wizerunek wepchnęli na wóz, konie nie chciały ruszyć. Rozwścieczeni złoczyńcy wyrzucili obraz. Tam gdzie upadł, trysnęła woda. Tak głosi legenda.

- Woda od świętej Barbary leczy oczy, ale i wzmacnia cały organizm - dodaje pani Jadwiga.

Kolejki pabianiczan ustawiają się również do źródełka w Krasnobrodzie na Lubelszczyźnie.

- Ogłoszenie o cudownej wodzie znalazłem w gazecie - opowiada Józef Nowak, emeryt z Pabianic. - Wierzę w jej moc. Jak ją piję, to mam więcej sił. Poza tym jest smaczniejsza niż woda w kranie.

Do Krasnobrodu (375 km od Pabianic) ludzie pielgrzymują od 350 lat. Wierzą, że woda ze źródełka pomaga na bóle głowy, leczy z przewlekłych chorób.

- Nie wiem, czy pomaga - przyznaje Marek Grecz, 45-latek z ul. Zamkowej. - Ale na pewno nie szkodzi. Człowiek się starzeje, coraz częściej myśli o chorobach.

Cudowne źródło bije spod kapliczki św. Onufrego. Stare kroniki podają, że w tym miejscu Matka Boska Śnieżna ukazała się Jakubowi Ruszczykowi, chłopu z Szarowoli. Ruszczyk postawił tam drewnianą figurę. Wokół niej i wokół źródełka szybko narodziło się miejsce kultu.

Po ampułki z cudownym winem jeździmy do Gidli (95 km od Pabianic). Pędzą je zakonnicy z tamtejszego klasztoru Ojców Dominikanów. W winie raz do roku zanurzają cudowną figurkę Matki Boskiej Gidelskiej.

- Jest dobre na wszelkie choroby - uważa Helena Maruszewska, 60-letnia pabianiczanka z Bugaju. - Po pierwszym zawale lekarze ostrzegali, że następnego nie przetrzymam. Odkąd piję winko z Gidli, nie mam kłopotów z sercem.

Kult Matki Boskiej Gidelskiej narodził się w XVI wieku. Jak głosi legenda, rolnik Jan Czeczek, orząc ziemię wykopał kamienną figurkę Matki Boskiej. Zabrał ją do domu i schował w skrzyni z odzieżą. Wkrótce cała rodzina Czeczka straciła wzrok. Ociemniałymi zaopiekowała się sąsiadka. Pewnego dnia zauważyła, że od skrzyni bije jasność. Wyjęła figurkę i zaniosła miejscowemu proboszczowi. Ksiądz postawił ją na ołtarzu w kościele. Gdy to zrobił, Czeczek i jego rodzina odzyskali wzrok. Ale figura zniknęła po kilku dniach. Znaleziono ją na polu, dokładnie w miejscu, gdzie wykopał ją rolnik. Ksiądz orzekł, że tu ma być miejsce kultu Matki Boskiej.

Pielgrzymi wierzą, że Matka Boska z Gidli pomaga ludziom w cierpieniu.

- Ja piję wodę z cudownego źródła w Łagiewnikach pod Łodzią - opowiada Wacław Ruta, żwawy 70-latek. - Jeżdżę po nią przynajmniej co dwa tygodnie.

Źródło w Łagiewnikach bije w pobliżu drewnianej kapliczki. Wodę czerpie się starym skrzypiącym żurawiem. Kronikarze podają, że w latach 70. XVII w. zdarzały się w Łagiewnikach cudowne objawienia św. Antoniego. Dla ich upamiętnienia zbudowano kaplicę. Wkrótce do miejsca kultu zaczęły ściągać pielgrzymki wiernych i ciekawskich.

W 1680 r. cud objawienia św. Antoniego został uznany przez papieża. Skromną kapliczkę przeniesiono nad strugę w lesie. Tam stoi do dziś.