O godzinie 1.20 nadjeżdżający od strony Bełchatowa nissan navara nagle skręcił na prawą stronę jezdni, wpadł na chodnik ulicy Kilińskiego i potrącił taksówkarza stojącego przy swoim aucie. 41-letni Krzysztof M. był taksówkarzem niezrzeszonym. Rozmawiał z kolegam, którzy też czekali na pasażerów.
- Dyspozytorka taksi dostała wiadomosć na radiu, że jeden z taksówkarzy umiera - mówi pracownica Hallo Taxi 2-133-133. - Nie wiedziała kto, ale słyszała krzyki taksówkarzy. Zadzwoniła na pogotowie. Dyspozytorka pogotowia zapytała ją czy taksówkarz jest bardzo potrącony...
W tym czasie Krzysztof M. umierał na rękach kolegów. Karetka długo nie nadjeżdżała, taksówkarze kazali więc koleżance z centrali jeszcze raz dzwonić na pogotowie.
- Zadzwoniliśmy jeszcze raz, a tam ta sama kobieta z wyrzutem powiedziała: "no przecież jedzie" - relacjonuje telefonistka z Hallo Taxi.
Ratownicy z pogotowia reanimowali taksówkarza na miejscu wypadku. Gdy go zabierali do szpitala, jeszcze żył. Zmarł na oddziale..
- Zgłoszenie o wypadku dostaliśmy od taksówkarzy, a dokładniej od dyspozytorki taksi o godzinie 1.25 - wyjaśnia dyżurny policjant. - Nie widomo z jakich przyczyn kierowca nissana zjechał na pobocze. Był trzeźwy.
Policja podejrzewa, że 22-letni sprawca tragedii (mieszkaniec powiatu zgierskiego) mógł zasnąć. Dochodzenie trwa.