Przyczyną jest zalana wodą brama.
- Nie można wyjść z mieszkania ani do niego wejść – skarży się Anna Stefaniak, lokatorka.
Mieszkańcy Bóźnicznej 3 już od lat proszą Zakład Gospodarki Mieszkaniowej o interwencję w tej sprawie. Jak na razie – bez odzewu.
- Nawet dziś (wtorek, 24 lutego) był u nas pracownik ROM-u, ale nic nie zrobił – dodaje.
Kamienica nie była remontowana od kilkudziesięciu lat. Woda, spływająca do bramy z ulicy, zniszczyła mury. Podczas odwilży wody jest jeszcze więcej, bo topniejący śnieg spływa również z dachów.
- Pracownicy ROM-u tłumaczą, że nic nie mogą zrobić, bo nie ma na to pieniędzy – wyjaśnia sąsiad pani Anny. – Sugerowali nam, żebyśmy poukładali na ziemi cegły i chodzili po nich
Pomysł ten jest tym bardziej niedorzeczny, że w kamienicy mieszka sporo ludzi starszych, chodzących o kulach.
- Nie będziemy przecież po tych cegłach skakać – mówią oburzeni lokatorzy. – Niech odpowiednie służby zrobią coś w tym kierunku, na przykład podniosą uniesienie czy chodnik w bramie o kilka centymetrów.
Ludzie przedzierają się do mieszkań w kaloszach. O innych butach nie może być mowy, bo woda by je uszkodziła.
- Co większe deszcze, to wszystko mamy zalane – mówi pani Stefaniak. – Dziś syn przewrócił się w tej wodzie. Pewnie dopiero jak dojdzie do jakiejś tragedii, miasto zainteresuje się naszym problemem.


Sprawę wyjaśnia Jerzy Zalepa, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej:

- To oczywiście przykre, że są takie sytuacje. Woda w bramie w nadmiarze pojawiła się po tegorocznych roztopach, gdy jej nadmiar z topniejącego śniegu spłynął do bramy. Niewykluczone,  że w ubiegłorocznym kapitalnym remoncie ulicy Bóźnicznej wykonano niewłaściwe spadki terenu na tym odcinku. Sprawdzimy to. Zakład Dróg i Zieleni Miejskiej już został poproszony o pomoc. Jest jednak i druga strona medalu. W tej posesji mieszka 17 lokatorów, a tylko 6 nie ma zadłużenia, pozostali wygenerowali dług ponad 44.000 złotych (stan na koniec 2008 r.). W roku 2008 ZGM wykonał nową metalową bramę na posesję. Została już zniszczona, widać to na zdjęciu. Pytam - za czyje pieniądze mają być utrzymywane budynki i ich otoczenie? Jeśli mieszkańcy nie zrozumieją, że wspólna troska o budynki i płacenie czynszu to jedyna droga do normalnych warunków zamieszkania, sytuacja niewiele się poprawi. Dotyczy to całego miasta.