Pół roku temu Jacek Mastalerz zaopiekował się bezpańską suczką, która przybłąkała się do jednej z pabianickich fabryk. Zamieszkała w starej psiej budzie na podwórzu zakładu. Zaakceptowała wszystkich pracowników. Równie szybko przyzwyczaiła się też do nowego imienia - Moli.
- Imię wzięło się od nazwy jednego z naszych produktów - wyjaśnia pan Jacek. - Gdy do nas przyszła, była smutna i nieufna. Dziś to zupełnie inny pies. Jest towarzyska, radosna i bardzo roztropna.
Niestety, firma planuje przeniesienie magazynu do Łodzi, a tam nie ma miejsca dla zwierząt. Dlatego szukają bezpiecznego domu dla niej.
- Byłoby naprawdę wspaniale, gdyby znalazł się ktoś, kto podejmie się opieki nad Moli - apeluje Mastalerz.
Suczka jest regularnie kąpana i czesana. Regularnie odwiedza weterynarza. Reaguje na podstawowe komendy: "siad" i "podaj łapę". Nie boi się jeździć samochodem. Lubi przebywać wśród ludzi.