Na budowie trasy ekspresowej S8 znaleziono ciało 54-letniego człowieka. To kierowca ciężarówki, który pracował tu przy wożeniu materiałów budowlanych. Nie chorował, nie skarżył się. Zanim zginął, przez CB-radio powiedział kolegom, że samochód zakopał mu się w glinie, idzie więc szukać linki holowniczej. Wyjaśnieniem okoliczności śmierci kierowcy zajęła się Prokuratura Rejonowa z Pabianic.

Piątek po południu, plac budowy miedzy Rzgowem i Tuszynem: za kierownicą ciężarówki pracuje tu 54-letni mieszkaniec Strzegomia (Dolnośląskie). Jest na delegacji służbowej. Firma, w której pracuje, ma kontrakt na budowanie odcinka S8. Koledzy słyszą go w CB-radiu, ale nie są zaniepokojeni. Ciężarówka zagrzebana w błocie to tutaj codzienność.
Wieczorem kierowca nie wraca do kwatery. Jego współlokator zaczyna się martwić dopiero nazajutrz rano. W tym czasie do kierowcy wielokrotnie telefonuje żona, ze Strzegomia. Ale telefon męża milczy. Mocno zaniepokojona kobieta prosi o pomoc policjantów ze Strzegomia. Ci kontaktują się z komisariatem w Tuszynie.
Wkrótce do policjantów z Tuszyna telefonuje współlokator zaginionego kierowcy. Policjanci rozpoczynają poszukiwania. Znajdują porzuconą ciężarówkę. Na trasie budowy zaglądają do głębokich studzienek odwadniających. Podejrzewają, że po zmroku kierowca mógł wpaść do studzienki.
Dopiero w niedzielę wczesnym popołudniem ciało kierowcy znajdują w gęstych zaroślach – kilkadziesiąt metrów od budowanej drogi. Przyczyna śmierci jeszcze nie jest znana. Prokurator kazał zabezpieczyć zwłoki w prosektorium. Zarządził sekcję.