ad

List do redakcji

6 października 2009 r. ja i moja rodzina pojechaliśmy na miejsce (las w Rydzynach Dolnych), gdzie znaleziono ciało mojego brata. Chcieliśmy zapalić znicze.
Jednak to, co tam zobaczyliśmy, było dla nas ogromnym szokiem i ciężkim przeżyciem. Jak nas poinformowano, wszelkie czynności prowadzone tam przez policję zostały zakończone – szczątki zabezpieczone.
Jednak po pierwsze, miejsce to nie było w żaden sposób odgrodzone – każdy mógł tam wejść. Po drugie, zaledwie kilka centymetrów od miejsca, gdzie spoczywał Paweł, znaleźliśmy kość, jak sądzę – obojczyka człowieka. Dlaczego nie została zabezpieczona?
W miejscu, gdzie znajdowały się resztki rozłożonej tkanki ludzkiej, zauważyliśmy niewielki wykop (o głębokości 1–2 cm) zrobiony przez małe zwierzę, np. lisa. Wnioskuję, że kość ta musiała zatem znajdować się tuż pod warstwą resztek tkanki. Natychmiast poinformowaliśmy o tym policjanta, ten wezwał techników i śledczych.
Rodzi się dodatkowe pytanie, dlaczego przy zdekompletowanym szkielecie (brakowało m.in. ręki) i całkowitym braku tkanek miękkich (skóra, wnętrzności) nie szuka się z należytą starannością resztek kości, które mogą stanowić jedyny materiał dowodowy w sprawie. Przecież tylko na podstawie badania kości można dowiedzieć się, jakie były okoliczności i przyczyny śmierci mojego brata! Jest to dla mnie oburzające.

Agnieszka Kałowska