Teresa i Czesław Moczkowscy powiedzieli sakramentalne "tak" 7 lipca 1956 roku. On był budowlańcem, stawiał pocztę przy ul. Pułaskiego. Ona pracowała w Pamoteksie. Poznali się na potańcówce.

- Była taka tancbuda przy ulicy Pułaskiego - wspominają.

Mają dwoje dzieci i czworo wnucząt.

- Sposób na zgodne życie, schodzić z linii ciosów i to wszystko. To oczywiście przenośnia - śmieje się pan Czesław.


Zdzisława i Tadeusz Gąsiorowscy przysięgali sobie miłość w kościele św. Mateusza 12 lipca 1956 roku. Oboje są ze starówki, a poznali się w podstawówce w Bychlewie. Ponownie los zetknął ich ze sobą, gdy mieli po 24 lata. Chodzili ze sobą pół roku, zanim postanowili się pobrać. Ona przez 37 lat pracowała w szkole położnych, była jej dyrektorką. On 45 lat był pracownikiem Łódzkiej Fabryki Mebli. Mają dwoje dzieci i troje wnucząt.

- Nie mieliśmy cichych dni - zapewnia pani Zdzisława. - Wszystkie konflikty musiały być rozwiązane od razu.

Ich sposób na szczęśliwe małżeństwo to "rozmawiać ze sobą".

- Dobrze jest też mieć wspólne zainteresowania - dodaje pan Tadeusz. - My na przykład uprawialiśmy gimnastykę. Ja byłem zawodnikiem PTC, żona przychodziła na zawody.


Bożenna i Bronisław Garnysowie pobrali się 6 października 1956 roku w USC przy ul. św. Jana. Mieli wtedy po 22 lata. Mieszkali po sąsiedzku na Młodzieniaszku. Dziś mieszkają przy ul. Brackiej. Mają dwoje dzieci i troje wnucząt. Są na emeryturach, on pracował jako mechanik w Pabii, ona była księgową w szkole odzieżowej.

- Trzeba opanować sztukę kompromisu i ustępować sobie wzajemnie - wyznają swoją receptę na szczęśliwe małżeństwo.