W środę przed południem policjanci i strażacy interweniowali w sklepie z dopalaczami przy ul. Zielonej.

A zaczęło się tak:

- Przed sklepem policjanci zatrzymali dwie osoby, które chwilę wcześniej kupiły trzy torebki dopalaczy. Gdy policjanci próbowali wejść do zamkniętego jak twierdza lokalu, sprzedawca rozpalił w kominku i wrzucił w ogień psychoaktywne substancje. Z komina ulatywały kłęby dymu, a specyficzny zapach palonych dopalaczy unosił się wokół - relacjonuje Joanna Szczęsna z pabianickiej komendy.

Chcąc się dostać do lokalu, policjancii poprosili o pomoc strażaków.

Strażacy łomem wyważyli drzwi. W środku było gęsty dym, a sprzedawca wciąż wrzucił dopalacze do kominka. Niemal identyczna sytuacja zdarzyła się miesiąc temu. Pisaliśmy o tym tutaj: http://www.zyciepabianic.pl/wydarzenia/miasto/nasze-sprawy/spalil-dopalacze-bo-bal-sie-policji.html

Wtedy w lokalu policjanci znaleźli kilka opakowań z substancjami nieznanego pochodzenia, na które nie było dokumentacji księgowej oraz niezarejestrowaną kasę fiskalną. O fakcie tym powiadomili pracowników urzędu skarbowego, którzy w związku z ujawnionymi na miejscu nieprawidłowościami wszczęli wobec 21-letniego sprzedawcy pochodzącego z Chorzowa procedurę skarbową.

- Wedle przepisów za czyn ten grozi kara grzywny. Niewykluczone również, że mężczyzna odpowie karnie za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia innych osób, co zagrożone jest karą do 8 lat pozbawienia wolności - dodaje policjantka.

Na miejscu pracowali również inspektorzy nadzoru budowlanego, celem podjęcia decyzji w sprawie przeznaczenia tego lokalu do prowadzenia działalności gospodarczej.

- Sprawa pozostaje nadal rozwojowa - wyjaśnia Szczęsna.