- Moi koledzy pukali się w głowę, gdy mówiłem, co robię wieczorami - wspomina. - Dlatego na początku niechętnie mówiłem o swojej pasji.

Karate trenuje od 7 lat. Na pierwszy trening wyciągnął go nastoletni syn znajomego.

- Byłem strasznie skrępowany - opowiada pan Franciszek. - Dookoła rękoma i nogami machały dzieciaki i młodzież. A wśród nich ja, siwy facet, który mógłby być ich dziadkiem.

Stres potęgowały grupki gapiów za oknami sali gimnastycznej, w której ćwiczyli karatecy. Te czasy dawno minęły. Sysio robił błyskawiczne postępy. Dziś ma brązowy pas.

- Późno zacząłem. Ale mam zamiar zdobyć czarny pas - planuje.

Każdy trening to półtorej godziny harówy, ćwiczenia uderzeń, kopnięć i bloków. Najbardziej wyczerpujące są sparingi.

- W walce trzeba szybko myśleć i szybko działać. No i ciosy zadawać z wyczuciem, żeby nie zrobić krzywdy kolegom - opowiada pan Franciszek.

Bywa, że emeryt musi "walczyć" z dziećmi.

- Mój najmłodszy sparing-partner miał dziesięć lat - mówi.

Klubowi koledzy też uważają na siwą głowę pana Franciszka. Ale...

- Kiedyś sparowałem z młodym potężnym chłopakiem. Miał ponad dwa metry wzrostu - opowiada pan Franciszek. - Spóźniłem się z blokiem i dostałem tak silny cios, że poleciałem na ścianę. Na chwilę mnie zamroczyło. Ale zaraz znów stanąłem do walki. Mimo że trener kazał mi odpocząć.

- Jest twardy i bardzo sprawny jak na swój wiek - chwali swojego najstarszego zawodnika Tomasz Michałowski, trener Pabianickiego Klubu Karate. - Trenuje z olbrzymim zacięciem.

O zawziętości pana Franciszka przekonał się też łobuz, który napadł go podczas wieczornego spaceru.

- Próbował chwycić mnie za szyję. Ale ja zastosowałem blok i od razu wyprowadziłem cios w krocze. Był bardzo skuteczny - uśmiecha się pan Franciszek. - Lekcje karate się przydały.

Każdy ranek zaczyna od gimnastyki. Latem dużo biega i pedałuje na rowerze. Zimą jeździ na nartach.

- Dbam o kondycję. To siła przyzwyczajenia. Całe życie uprawiałem sport - opowiada.

Trenował kulturystykę, pięciobój nowoczesny i narciarstwo biegowe.

- Na nartach jeździłem półwyczynowo. Trenowałem tę dyscyplinę w Klubie Sportów Ogólnowojskowych przy łódzkiej Elcie. Pracowałem tam - mówi.

Do dziś niemal co roku startuje na słynnych imprezach narciarskich Biegu Piastów i Biegu Gwarków. Ma sukcesy.

- W zeszłym roku byłem piąty wśród zawodników trzydziesto-, czterdziestoletnich - opowiada. - Dokładnie na tyle lat się czuję.


***
Franciszek Sysio ma 73 lata. Pochodzi z Kolumny, ale od kilkudziesięciu lat mieszka w Pabianicach. Chodził do Zespołu Szkół Mechanicznych przy ul. Piotra Skargi. Pracował w łódzkiej Elcie, Fabryce Maszyn Włókienniczych przy ul. Sejmowej w Pabianicach, Madro i Termoplaście przy ul. Żymierskiego (dziś Piłsudskiego).