W piątek około godziny 16.00 w kamienicy przy Wileńskiej 20 słychać było tłuczenie szkła. Córka lokatorów z pierwszego piętra wracała akurat do domu. Dostrzegła kobietę wychodzącą przez okno z mieszkania na parterze.
- Kiedy mnie zauważyła, położyła palec na ustach, żebym nic nikomu nie powiedziała – opowiada dziewczyna. – Nie posłuchałam jej.
Nastolatka pobiegła do domu i o wszystkim powiedziała mamie. Matka natychmiast wezwała policję. A potem wraz z córką wybiegła na ulicę, by gonić złodziei. Ale rabusiom wcale się nie spieszyło. Kobieta i mężczyzna  szli spokojnie ku skrzyżowaniu. Sąsiadka okradzionych dopilnowała, by nie uciekli i zaczekała na przyjazd policji. Kilka minut później funkcjonariusze zatrzymali parę włamywaczy. Małgorzata P.(lat 52) miała prawie 2 prom., a Mieczysław S. (lat 55) ponad 2 prom. alkoholu w organizmach.
Po godzinie 19.00 do okradzionego mieszkania wrócili właściciele. Zastali wybite szyby i bałagan.
- Bałagan to jeszcze nic – relacjonował pan Andrzej, właściciel mieszkania. – Złodzieje zostawili w moim mieszkaniu swoje odchody. Jak tak można?!
- Widziałam tych ludzi w okolicy kamienicy dziś rano – opowiada znajoma poszkodowanych. – Kręcili się tutaj. Ja ich kojarzę. Mieszkają przy Dąbrowskiego.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że z mieszkania zginęła głównie żywność: chleb, pasztety, kisiele i budynie.
– Zostały im postawione zarzuty kradzieży z włamaniem – mówi mł.asp. Joanna szczęsna. – Za to przestępstwo grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Nie wiadomo dlaczego włamali się właśnie tutaj. Okna wychodzą na ulicę Wileńską, a kamienica stoi tuż przy przystanku autobusowym. Marne więc były szanse na to, by kradzieży nikt nie zauważył. Przed włamaniem nie powstrzymały ich nawet trzy psy, które biegały po mieszkaniu.

Kim są poszkodowani?
- To normalni, spokojni ludzie – mówią sąsiedzi. - Wiadomo, wypić czasem lubią, ale żadnych awantur ani meliny u nich nie było. Szkoda, że spotkało ich coś takiego.