- Ręce mi opadły, jak się dowiedziałam - mówi Krystyna Stelmachowa, współwłaścicielka posesji, na której stoi kapliczka. - Ten obraz powiesiliśmy 30 lat temu. Nie ma już dla ludzi świętości.

Krystyna Stelmach od dwóch lat jest przykuta do wózka inwalidzkiego, nie wychodzi z domu. O kradzieży dowiedziała się od córki.

- To było w sobotę - mówi. - Zawiadomiliśmy policję i księdza proboszcza naszej parafii.

Obraz ma 40 na 50 cm i przedstawia Matkę Boską Częstochowską. To kopia obrazu z klasztoru na Jasnej Górze.

- Zięć odnowił go niedawno - opowiada pani Krystyna. - Pozłocił ramy. Madonna i dzieciątko mają nowe "złote" sukienki. Może dlatego złodziejom się spodobał. Liczą na zarobek.

Złodzieje musieli zadać sobie sporo trudu, by go wymontować. Był przymocowany gwoździami do ściany kapliczki. Na ramach na pewno pozostały ślady po gwoździach.

Obraz nie ma dużej wartości materialnej, ale dla Stelmachów i ich sąsiadów z okolicznych domów ma nieocenioną wartość sentymentalną i religijną.

Razem 30 lat temu zbudowali kapliczkę. Razem o nią dbają, malują, stawiają świeże kwiaty. Tutaj zbierają się na majowe modlitwy. Stąd wychodzą procesje na święcenie pól.

- Pierwsza kapliczka stanęła tu ponad 100 lat temu - mówi pani Krystyna. - Mama mi opowiadała, że postawił ją właściciel tej ziemi jako wotum wdzięczności za ozdrowienie córki, która chorowała na cholerę.

Kapliczka była zrobiona z dębowego drewna. Miała klasyczny kształt, domku z dwuspadzistym daszkiem. Przymocowano ją do dębowego pnia.

Kiedy w latach siedemdziesiątych naszego wieku wytyczano na Młodzieniaszku nowe ulice, starą kapliczkę zlikwidowano. Zawadzała planistom, bo stała akurat na skrzyżowaniu ulic Piotra Skargi i Modrej.