- Kiedyś jeździliśmy motorami po ulicach. Dziś już tego nie robimy, bo w Polsce zrobiło się to bardzo niebezpieczne – mówi Piotrek. - Pierwszy sezon na torze był brutalnym zderzeniem z rzeczywistością. Myślałem, że potrafię jeździć, skoro jeżdżę od 15. roku życia. Każdy, kto dosiada motocykla myśli, że jest świetny. Dopiero na torze w bezpiecznych warunkach można sprawdzić, co się potrafi.
Piotr i Kuba ścigają się na motocyklach suzuki GSX-R 600. W ich klasie jest 20 zawodników. W wyścigu na prostej motory pędzą z prędkością 260 km/h. 100 km na godzinę osiągają w 3 sekundy. W zakręty wchodzą z prędkością 100-200 km/h.
- Żeby ścigać się w takim towarzystwie, trzeba mieć doświadczenie, technikę, odporność psychiczną, dobry sprzęt i kondycję – wylicza Kuba. - Musimy uprawiać różne sporty, by fizycznie wytrzymać na torze. Przy takich prędkościach podczas hamowania przeciążenia są ogromne. Gdy po wyścigu zdejmujemy kaski, pot leje się nam po twarzy.
4-kilometrowy tor w Poznaniu jest jedynym w Polsce.
- Ścigałem się też na najlepszym w Europie torze w Brnie – mówi Piotrek. - Nasz poznański wcale nie jest dużo gorszy. Szkoda, że mamy tylko jeden.
Najlepsi motocykliści w Europie ścigają się w Mistrzostwach Świata i na Alpe Adria Motorcycle Union, które są strefowymi zawodami Unii Federacji Europejskiej. Piotr i Kuba startują w Mistrzostwach Polski i w Pucharze Suzuki. W sezonie mają po 4 rudny – w sumie 8 wyścigów. Kałużka ścigał się cały sezon i zajął 7. miejsce w Pucharze Suzuki. Kuba Sałata nie wystartował w trzech wyścigach, więc został sklasyfikowany na 12. pozycji.
- W przyszłym roku mamy szansę powalczyć o miejsca na podium – uważają. - Jeździliśmy na fabrycznych motocyklach. W nowym sezonie wystartuję w klasie 1000. Obaj planujemy nasze maszyny podrasować.
Piotrek i Kuba przestali jeździć motorami po ulicach.
- Zrobiło się strasznie niebezpiecznie na polskich drogach. Młodzi chłopcy kupują motory, które nie są przeznaczone do jazdy po drogach i urządzają slalomy między samochodami, drzewami– mówi Kuba.
Przytakuje mu Piotrek.
- W Niemczech prawo jazdy na motocykl dostaje się na najmniejszą pojemność silnika i stopniowo można zdawać kolejne, by wreszcie jeździć bardzo szybkimi motocyklami – dodaje. - U nas każdy może jeździć na czym chce. Nikt nie weryfikuje jego umiejętności i często ich brak w połączeniu z brawurą jest przyczyną tragedii.