Wirus RSV odpowiedzialny za chorobę układu oddechowego u dzieci uaktywnił się w tym roku wyjątkowo wcześnie i dotyka znaczną liczbę małych pacjentów.

– Zwykle pojawiał się w okresie jesienno-zimowym, a w tym roku już go mamy od końca sierpnia - mówi dr Dorota Kardas-Sobantka, ordynator oddziału pediatrycznego Pabianickiego Centrum Medycznego.

Przez wirusa lekarze mają ręce pełne roboty, a na oddziale brakuje miejsc. Od dwóch miesięcy na pediatrii w naszym szpitalu jest zwykle ponad komplet pacjentów.

– Mamy 15 łóżek i wszystkie są zajęte, a bardzo często kilka więcej - dodaje doktor Sobantka.

Większość pacjentów oddziału pediatrii to teraz niemowlęta oraz dzieci nieco starsze z infekcjami dolnych dróg oddechowych. Kierowanym do szpitala maluchom na wstępie wykonuje się wymaz na obecność wirusa RSV. U ponad połowy z nich wynik jest dodatni.

 – Choroba zwykle rozpoczyna się katarem, kaszlem i gorączką – tłumaczy doktor Sobantka. – Dość szybko dochodzi do zapalenia oskrzelików czy zapalenia płuc. Najmłodsze dzieci mają kłopot z odżywianiem; mniej chętnie ssą pierś czy butelkę, odmawiają picia. Z uwagi na odwodnienie wymagają kroplówek, niektórym potrzebna jest tlenoterapia. Niezwykle przydatne są leki przeciwzapalne i rozszerzające oskrzela, podawane w nebulizacji. Stosujemy również leki przeciwgorączkowe, gdy podnosi się temperatura ciała.

Jak długo może trwać choroba?

– To sprawa indywidualna. Każdy przypadek jest inny - dodaje doktor. – Zwykle jest to 5-7 dni.

Niekiedy zakażenie wirusowe może prowadzić do powikłania w postaci infekcji bakteryjnej, a wtedy lekarze stosują antybiotyki. Kuracja nimi to kolejne kilka dni leczenia w szpitalu.

– Zakażenie RSV szerzy się drogą kropelkową i przez bezpośredni kontakt – tłumaczy doktor Sobantka. – Wirusa „łapią” dzieci od kolegów w szkole, przedszkolu czy żłobku. A od nich zarażają się inni członkowie rodziny, w tym niechodzące jeszcze do skupiska niemowlęta.