60 tysięcy 759 – tylu mieszkańców liczyły Pabianice w ostatnim dniu zeszłego roku (740 z nich było zameldowanych czasowo). Niespełna trzy miesiące później, 27 marca 2021 roku, liczba mieszkańców była mniejsza o 330 osób.

Pabianice kurczą się z roku na rok. Jeszcze jedenaście lat temu mieszkało tutaj prawie 70 tysięcy osób (dokładnie 69 tysięcy 378).

Później pogrzeb gonił pogrzeb, a na porodówkach hulał wiatr. Najgorszy był zeszły rok, gdy zmarło aż 1.064 pabianiczan, a urodziło się zaledwie 472. Wielu mieszkańców naszego miasta przedwcześnie zabrał Covid-19.

W ostatnich miesiącach ubiegłego roku niemal na co drugim akcie zgonu była adnotacja, że przyczyną śmierci jest Covid – powiedziała nam Maria Klonowska, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego.

Pabianiczanie zakażeni koronawirusem umierali głównie w szpitalu, gdzie wydzielono oddział zakaźny („covidowy”).

- Na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku w naszym oddziale zakaźnym zmarły sto dwie osoby - informował Adam Marczak. - Miejski Zakład Pogrzebowy kupił kontener-chłodnię do przechowywania zwłok. To dlatego, że na pogrzeb rodziny zmarłych czekały dwa-trzy tygodnie.

Przez zaledwie dwa miesiące w pabianickim szpitalu zmarło tylu pacjentów, ilu przed pandemią odchodziło z tego świata przez cały rok.

 

Tajemnicze akty zgonu

Niedługo potem szpitalny oddział „covidowy” został zamknięty, a w aktach zgonów pacjentów nie wpisywano już Covidu jako przyczyny śmierci. Prawdopodobnie po to, by nie wzniecać paniki. Teraz zmarłych na Covid można „rozpoznać” po pochówku. Ich pogrzeby podlegają specjalnej procedurze. Ciała „covidowców” są układane w dwóch foliowych workach, trumien się nie otwiera. Często są to pogrzeby zamkniętych w urnie prochów.

Z szacunków Życia Pabianic wynika, że od początku 2021 roku z powodu koronawirusa zmarło około 30 pabianiczan i tylu zostało pochowanych na naszych cmentarzach.

- Mieliśmy około piętnastu pogrzebów „covidowych” - mówi Grzegorz Janczak, dyrektor Miejskiego Zakładu Pogrzebowego. – W ubiegłym roku takich pochówków było znacznie więcej. Z chwilą zamknięcia oddziału „covidowego” w pabianickim szpitalu liczba zmarłych na Covid zmalała.

W marcu w naszym szpitalu znowu otwarto oddział „covidowy”. Po kilku dniach z oddziału do zakładu pogrzebowego wywieziono dwa ciała. Miesiąc później było to już 28 osób.

 

Mało nas…

Na początku kwietnia sprawdziliśmy, ilu pabianiczan doliczono się po kilku dramatycznych miesiącach. „Rachunki” były takie:

– Stałych mieszkańców mamy 59 tysięcy 735, a czasowo zameldowanych 692 – podaje Wojciech Poros, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich w Urzędzie Miejskim.

W styczniu zmarło 98 osób, w lutym - 78, w marcu - 76. Razem to 252 pabianiczan, których już nie ma wśród nas. W tym czasie urodziło się zaledwie 102 dzieci (w styczniu - 35, w lutym - 36, w marcu – 31).

Ilość urodzeń w Pabianicach maleje od czterech lat (z 577 w 2016 roku do 472 cztery lata później). Nie pomagają rządowe zachęty 500 plus. Dzieci w wieku 0-7 lat mamy w mieście tylko 4 tysiące 40, młodzieży w wieku od 8 do 18 lat – 5 tysięcy 657.

32 tysiące 565 pabianiczan to kobiety. Mężczyzn jest znacznie mniej – 27 tysięcy 170.

 

Umrze 125 tysięcy Polaków?

Dramatyczne wieści docierają do nas ze stolicy. Matematycy z Uniwersytetu Warszawskiego wyliczyli, że do końca czerwca z powodu koronawirusa może umrzeć aż 125 tysięcy Polaków. To tyle, ilu mieszkańców mają dwa miasta wielkości Pabianic!

Gdyby nie było żadnych ograniczeń (zamkniętych szkół, sklepów, zakładów usługowych, obowiązku noszenia maseczek), zgonów mogłoby być aż 155 tysięcy, zaś liczba Polaków chorych na Covid byłaby o około milion większa.

Druga zła wiadomość jest taka, że żyjemy coraz krócej. Z powodu pandemii średnia długość życia w Polsce zmalała o ponad rok - a dokładnie o 14 miesięcy (podał Główny Urząd Statystyczny).

W zeszłym roku zmarło 477 tysięcy Polaków, z czego (w zależności od szacunków) od 62 tysięcy do 90 tysięcy zabił Covid. To jedna z najwyższych śmiertelności w Europie.

„Polski system ochrony zdrowia jest w zapaści” – twierdzi lekarz Paweł Basiukiewicz, autor raportu o działaniach władz kraju podczas pandemii. „W Niemczech nadmiarowych zgonów z powodu Covidu właściwie nie odnotowano. U nas nakłady na ochronę zdrowia są dwa, a niekiedy nawet trzy razy mniejsze niż w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Na dodatek w Polsce zmagamy się z olbrzymim deficytem personelu medycznego. Mamy dwa razy mniej lekarzy na 100 tysięcy mieszkańców niż Niemcy, a do tego dużo mniej pielęgniarek”.