ad
W poniedziałek na cmentarzu komunalnym pochowano 15–letniego Pawła Ch., ucznia Gimnazjum nr 3. Był uczniem ostatniej, III klasy. Wybierał się do liceum.

Na mszę pogrzebową do kościoła św. Mateusza przyszło ponad 500 osób. Najwięcej było uczniów z Gimnazjum nr 3 – szkolnych kolegów Pawła. Koledzy ściskali w dłoniach białe róże, po twarzach płynęły im łzy. Nabożeństwo odprawił ksiądz proboszcz Jan Szuba. Po mszy samochody z żałobnikami w długim kondukcie przejechały przez miasto na cmentarz komunalny. Uczniów, nauczycieli i szkolne sztandary zawiózł specjalnie wynajęty autokar. Nad otwartym grobem przemawiała uczennica gimnazjum – żegnała Pawła w imieniu kolegów. Gdy skończyła mówić, na trumnę poleciały białe róże. Mogiłę 15–latka przykryły dziesiątki wieńców i wiązanki. Ogromny wieniec w kształcie serca z czerwonych róż złożyli rodzice Pawła.

W szkole na Bugaju panuje żałoba. Uczniowie chodzą ubrani na czarno. Odwołano nawet zabawę pożegnalną dla odchodzących ze szkoły gimnazjalistów.

Jak zginął Paweł

Tragedia wydarzyła się w środę 12 czerwca o godz. 20.05 na skrzyżowaniu ulic Smugowej i Waltera–Jankego. Paweł Ch. jechał motorynką marki Peugeot. Był nieostrożny. Wyjeżdżając z ul. Smugowej na Jankego nie zauważył pędzącej skody. Za kierownicą auta siedział 19–letni Łukasz S.

Chłopiec wyleciał w powietrze z ogromną siłą. Spadł na głowę. W pobliżu miejsca wypadku leżał kask motocyklowy. Do tej pory nie wiadomo jednak, czy Paweł miał go na głowie, czy wiózł na bagażniku. Z plecaka wypadła deskorolka.

Świadkowie wypadku są przekonani, że do tragedii przyczynił się właściciel TIR–a, który od wielu miesięcy często parkował ogromną naczepę na ul. Jankego w pobliżu skrzyżowania. TIR zasłaniał widoczność. Odjechał zaraz po wypadku.

Pierwsi przyjechali strażacy

– Byliśmy tam trzy minuty po wezwaniu – mówi dyżurny straży. – My zawiadomiliśmy pogotowie ratunkowe.

Strażacy reanimowali chłopca, ale nic to nie pomogło. Lekarz pogotowia, który zjawił się na miejscu wypadku, stwierdził zgon.

– Chłopiec miał bardzo poważne obrażenia głowy – mówi doktor Artur Różalski z pogotowia. – Zginął na miejscu.

Mało brakowało, a zginąłby także brat Pawła – Sebastian. Tuż przed wypadkiem obaj jechali motorynką. Paweł rozstał się z bratem przed skrzyżowaniem. Sebastian był świadkiem tragedii. To on powiadomił rodziców.

Pamiętają o Pawle

Na trawniku u zbiegu ulic Smugowej i Jankego (w pobliżu miejsca, gdzie zginął) palą się znicze. Tutaj leżą pozbierane z asfaltu szczątki motoroweru Pawła. Obok ktoś postawił mały, drewniany krzyż z Chrystusem.

Codziennie przychodzą tu jego przyjaciele. Przynoszą świeże kwiaty i palą świeczki.