Schronisko im. Brata Alberta przy ul. Kościuszki 22 niebawem może przestać działać. Dlaczego? Oficjalny powód to brak pieniędzy na ten cel. 

W sezonie zimowym ma działać jedynie noclegownia. Oznacza to, że bezdomni będą mogli przychodzić tu tylko na noc, a dzień będą musieli spędzać na ulicy. Co się stanie z 27 osobami, które obecnie mieszkają w schronisku? Tego nie wiadomo.

Jutro prezes Towarzystwa spotka się z prezydentem Grzegorzem Mackiewiczem. Wtedy zapadnie ostateczna decyzja, co dalej ze schroniskiem. 

- Schronisko ma działanie terapeutyczne. Nie jest łatwo przywrócić do społeczeństwa człowieka bezdomnego - tłumaczy Klaudiusz Majtka, prezes Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta w Pabianicach. - W noclegowni taka terapie się nie sprawdza, bo ludzie wracają na ulicę, do swojego dawnego życia.

Podopieczni schroniska muszą pracować (na przykład jako służby porządkowe w ZDM) i mają obowiązkowe spotkania z terapeutą uzależnień.

Ile kosztuje utrzymanie schroniska? W ubiegłym roku w grudniu miasto przyznało Towarzystwu 270.000 zł. Za te pieniądze od 1 stycznia do 31 grudnia 2017 r. w budynku przy ul. Kościuszki 22/26 ma zapewnić nocleg dla minimum 30 osób. Dotacja obejmuje też wyżywienie, odzież, pomoc przedmedyczną. Podopieczni mogą tam się umyć i wyprać rzeczy. 

Obecnie w schronisku przebywa 27 osób. W czasie największych mrozów w minionej zimy przy Kościuszki w ciągu doby schronienie znalazło nawet 67 osób. 

Osobę, która trafia do schroniska, trzeba nauczyć od nowa funkcjonować w społeczeństwie.

- Najtrudniej jest z tymi, którzy na ulicy spędzili kilka lat – opowiada Klaudiusz Majtka. - Takie osoby trzeba uczyć od podstaw, jak korzystać z toalety, jak myć nogi, czy trzymać szczotkę do zamiatania podłogi.

To w dużej mierze alkoholicy albo ofiary dopalaczy. Część z nich ma dom i rodziny, ale bliscy nie chcą mieć z nimi kontaktu.

Osoba, która trafia do schroniska, najpierw jest badana alkomatem.