Sala nr 1 - największa w pabianickim sądzie, z trudem mieściła oskarżonych, policjantów, adwokatów i widzów. W czwartek wznowiono proces zapaśnika PTC, byłego reprezentanta kraju - Jakuba P. i jego kompanów. Są oskarżeni o pobicie policjanta i wymuszanie haraczu za zwrot ukradzionego auta.

W ławie oskarżonych zmieścili się tylko Jakub P. i Jacek G. oraz trzej eskortujący ich policjanci. Na salę rozpraw obaj oskarżeni weszli w kajdankach. Zapaśnik mocno wyszczuplał, ma dłuższe włosy, zawadiacko nastroszył krótką grzywkę. Nie mógł usiedzieć spokojnie. Co rusz pochylał się do siedzącego przed nim obrońcy. Nerwowo zdejmował i zakładał okulary w drucianej oprawce.


Druga ława oskarżonych

Dla oskarżonych: Krzysztofa G., Krzysztofa K., Tomasza F. i Piotra Ś. wniesiono długą ławę. Trzy rzędy ławek widowni zajęli potężnie zbudowani młodzi mężczyźni z włosami ściętymi na zapałkę. To kumple oskarżonych.

Składowi sędziowskiemu przewodniczył sędzia Jacek Olszowiec. Ma opinię skrupulatnego i dociekliwego. Oskarżał prokurator Krzysztof Ankudowicz - szef pabianickiej prokuratury. Przez dwie godziny oskarżeni składali wyjaśnienia. Potem przyszła pora na świadków.

Pierwszy za barierką dla świadków stanął policjant Radosław W. To jego w nocy 8 marca ubiegłego roku przed pubem Remiza skatowali dwaj oskarżeni: Jakub P. i Jacek G.


Krótka pamięć policjanta

Policjant zeznał, że nie wie, kto go bił. Tłumaczył, że nim stracił przytomność, widział dwóch mężczyzn, którzy szli w jego kierunku. Kiedy się ocknął, już ich nie było. Napastnicy zabrali mu służbową broń, z której strzelał na postrach. W śledztwie rozpoznał (na 80 procent) napastników na zdjęciach, które pokazali mu policjanci. To byli oskarżeni Jakub P. i Jacek G. Przyznał, że Jakub P. przeprosił go. Chwilę później z ławy oskarżonych poderwał się Jacek G.

- Chciałbym oficjalnie pana przeprosić - powiedział. - Bardzo pana przepraszam za to, co się stało między nami i bardzo tego żałuję - dodał zapaśnik Jakub P.

Radosław W. przyjął przeprosiny.


Żona nie daruje

Za barierką stanął drugi świadek - Ewa W., żona pobitego policjanta. Opowiedziała, co się zdarzyło w marcową noc, gdy wraz z dwoma znajomymi próbowała odzyskać utraconą broń męża.

- Spotkałam się z oskarżonymi na stacji benzynowej koło basenu - zeznaje. - Powiedzieli mi: "Wiesz, że pobiliśmy twojego męża. Zabraliśmy mu broń. Jeśli chcesz ją odzyskać, to musisz zapłacić 3.000 zł".

Jakub P. zaprzeczył. Twierdził, że nie było mowy o żadnym okupie.

- Powiedzieliśmy, że jedziemy oddać broń policji. I tak zrobiliśmy - oświadczył.

- To kłamstwo - oburzyła się żona policjanta.

Sąd zdążył przesłuchać jeszcze tylko jednego świadka - właściciela pubu. Ale ten niewiele wiedział.


PTC dostanie pieniądze

Na prośbę klubu PTC sąd rozpatrzył prośbę o zwrot 5.000 zł - poręczenia za Jakuba P.

- Proszę o przychylenie się do tego wniosku - mówił oskarżony zapaśnik. - Wiem w jak ciężkiej sytuacji finansowej jest klub.

- Nie mam nic przeciwko temu - dodał prokurator. - Oskarżony i tak przebywa w areszcie.

Sprawę odroczono do 17 grudnia.



8 marca ubiegłego roku policjant Radosław W. przyjechał po żonę do pubu Remiza. Wtedy zobaczył dwóch osiłków, którzy podpalali plakat. Ubrany po cywilnemu policjant sięgnął po telefon, a chuligani myśleli, że dzwoni po policję. Ruszyli na niego. Policjant strzelał na postrach. Napastnicy dopadli go i skatowali. Radosław W. długo leżał w szpitalu. Miał złamaną szczękę, stłuczoną klatkę piersiową i podbite oko. Od żony policjanta domagali się 3.000 zł za oddanie służbowej broni.
Jakub P. i Krzysztof G. odpowiadają także za wyłudzenie 44.300 zł odszkodowania za rzekomo ukradziony samochód mercedes. Jakub P. jest oskarżony także o próbę wymuszenia haraczu (4.000 zł) za zwrot ukradzionego w Drużbicach volkswagena golfa.