- Zbrodnia na pacjentach - najkrócej komentują to lekarze i pielęgniarki ze szpitala przy ulicy Jana Pawła II.

- Zrobili wielką krzywdę doktorowi Kozłowskiemu - dodają inni.

Sprawcą haniebnego zwolnienia wybitnego lekarza jest dyrektor Paweł Górski.

- Podjąłem decyzję, jaką każdego dnia podejmuje się w firmach. Nie jest to żadne wydarzenie. I nie rozumiem, skąd ta publiczna dyskusja - dziwi się Górski.

W piątek dyrektor szpitala urządził fetę z okazji otwarcia oddziału ratownictwa. Zagrał kwartet smyczkowy, a proboszcz Ryszard Olszewski poświęcił sale. Trzy dni później Górski wezwał do siebie ordynatora oddziału intensywnej opieki medycznej, doktora Kazimierza Kozłowskiego. Zaskoczonemu lekarzowi wręczył wymówienie.
Doktor Kozłowski jest załamany.

- Ja nie wiem, co powiedzieć. Proszę zadzwonić później. Nie chcę tego komentować - powiedział Życiu Pabianic.

Ordynator Kozłowski nie był wygodny dla urzędników rządzących szpitalem. Aby ratować życie pacjentów, domagał się najlepszych leków. Nie zgadzał się na tańsze, ale gorsze "zamienniki". A to oznaczało spore wydatki z kasy szpitala. Na ratowanie np. chorego na zespół Guillaine-Barré'a, 28-letniego umierającego Tomasza Klimka, szpital musiał wydać 50.000 zł. I pacjent wyzdrowiał.

O szacunku, jakim doktor Kozłowski cieszy się u pacjentów, dyrekcja szpitala nie ma prawa nawet pomarzyć. Ordynator potrafi długo i cierpliwie rozmawiać także z rodzinami ciężko chorych. Zawsze znajdzie czas, by dodać otuchy, wyjaśnić przebieg leczenia. Z niezwykłym taktem i wrażliwością umie mówić o sprawach smutnych, przygotować rodzinę na najgorsze.

Aby zwolnić doktora, dyrekcja szpitala znalazła pretekst - remont oddziału intensywnej terapii. Pacjenci zostali przeniesieni na nowiutki Szpitalny Oddział Ratownictwa. Razem z nimi pojechały respiratory i urządzenia do ratowania życia. Za pacjentami poszli lekarze, pielęgniarki.

- Nikt nie wie, że SOR nie istnieje. Zrobili otwarcie czegoś, czego nie ma. Zabrali doktorowi Kozłowskiemu ludzi i pacjentów. A teraz udają, że wszystko jest w porządku - uważa lekarz z OIOM-u.

Zwolniony lekarz nie chce walczyć. Milczy. Jest mu bardzo przykro.

Przed dwoma laty doktor Kozłowski wygrał konkurs na stanowisko ordynatora oddziału. Podpisał kontrakt na 6 lat - do 2009 roku. Gdyby nie miał sił pracować tak długo, mógł za dwa lata odejść na emeryturę. Dziś ma 63 lata. Od 40 lat pracował w pabianickim szpitalu.

- Skorzystano z kontrowersyjnego przepisu o pracy w szczególnie szkodliwych warunkach, jakie panują na oddziale intensywnej opieki. Zastrzeżenia budzi także forma rozstania z ordynatorem. Tak się nie postępuje - uważa dr Grzegorz Krzyżanowski, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej.

Pisma o przywrócenie do pracy ordynatora Kozłowskiego podpisał szef związku zawodowego anestezjologów Włodzimierz Abramowicz. Napisał w nim: "Związek Zawodowy Anestezjologów stoi na stanowisku, że możliwość przejścia na emeryturę w trybie przytoczonego przepisu jest przywilejem pracownika, a nie nakazem ustawowym".

- Doktor Kozłowski to świetny fachowiec, doświadczony lekarz i pedagog, dla nas autorytet. Wszyscy w oddziale pod jego skrzydłami robili specjalizacje - mówi doktor Krystyna Kępińska ze związku anestezjologów.

Według dyrektora Górskiego, nic się nie stało.

- Zostały zachowane wszelkie procedury prawne, pracownik przyjął wypowiedzenie i złożył na nim swój podpis. Osobiście wręczyłem wymówienie, żeby w ten sposób uszanować jego zasługi - mówi dyrektor. - SOR nie jest jeszcze uruchomiony, bo nie ma jeszcze rejestracji. Przenieśliśmy tam chorych, żeby zrobić wreszcie remont OIOM-u.

W poniedziałek protesty na ręce dyrekcji i prezydenta Jana Bernera złożyły związki zawodowe, Izba Lekarska i ordynatorzy ze szpitala.

- Byłem zmuszony dokonać redukcji wśród anestezjologów. Nosiłem się z tym od sierpnia - tłumaczy decyzję Górski. - Wolałem zwolnić osobę, która ma świadczenia. Sądzę, że nie naruszyłem prawa. Pozostał tylko żal. I to szanuję.

Szef Rady Społecznej szpitala prof. Berner (od lat kolega doktora Kozłowskiego) twierdzi, że nic nie wiedział o zamiarach dyrektora szpitala wobec ordynatora.

- Mam się interesować każdym pracownikiem tego szpitala?! - stwierdził krótko.