ad

W tym roku chętnych było dużo więcej niż rok temu. Na pierwszy termin naboru zgłosiło się 10 dzieci i tyle samo przyszło w drugim terminie. Wśród nich było aż 6 chłopców.

- Dziewczynek w różnym wieku jest dużo. Od początku istnienia brakuje chłopaków. Jednak taniec wielu ludziom kojarzy się z tancerkami, a nie z tancerzami. Cieszymy się, że przyszli i ten ostatni nabór będzie już tylko dla chłopców – mówi Radosław Kierzek z Zespołu Pieśni Tańca „Bychlewianka”.

Zespół obecnie prowadzi Zdzisława Kotulska–Hofmokl, choreograf najwyższej klasy (S). Była nauczycielką tańca w zespole w latach 1980-2000. Wtedy „Bychlewianka” odnosiła liczne sukcesy w kraju i za granicą. Po kilkunastu latach przerwy choreografka wróciła. Na przesłuchaniach pomaga jej Krzysztof Turała, instruktor wokalny i kierownik muzyczny zespołu.

Dlaczego dzieci i ich rodzice chcą, aby byli w „Bychlewiance”? Powodów jest wiele. 6-letniej Kasi od zawsze podobał się folklor. Dziewczynka przyszła na pierwsze zajęcia w dwóch warkoczach z czerwonymi wstążkami i w kamizelce. Wcześniej chodziła na taniec do Miejskiego Ośrodka Kultury w Pabianicach. Zabrała ze sobą 4-letniego brata, Piotrusia.

- Nie interesuje ich taniec nowoczesnych. Oni chcą tańczyć w parach i śpiewać. Ten zespół podoba im się wizualnie – mówi Ewa Jander–Kuchler, mama Kasi i Piotrusia.

Przed naborem do rąk dzieci trafiły ulotki przygotowane przez członków zespołu.

- Były na nich kolorowe stroje. Widziałam już kiedyś ich występy i bardzo mi się spodobały. Chciałabym tak tańczyć – dodaje Kasia.

Wiele z tych dzieci, które przyszły na zajęcia otwarte, tańczyło już wcześniej w jakiś innych grupach. Niektórzy grają na instrumentach.

- Syn gra na perkusji i gitarze. Córka też chodzi na gitarę. Chciałam, żeby mieli oprócz tego jeszcze jakieś zajęcia umuzykalniające. Lubią występować na scenie, więc tym bardziej wydaje mi się, że to miejsce dla nich. Dzieci zostały przyjęte, ale zobaczymy, co czas pokaże – mówi Magdalena Kardas, mama 10-letniego Kuby i 8-letniej Kasi.

- Magnesem przyciągającym są również wyjazdy zagraniczne. Mówimy jednak rodzicom, że to nie zawsze jest tak, że każdy wyjedzie na wszystkie wyjazdy. Zależy to od limitu osób na danych festiwalach, od tego, czy dzieci chodzą na próby i czy rzeczywiście potrafią tańczyć – dodaje Kierzek.

Podczas przesłuchań dzieci wykonywały proste ćwiczenia. Pokazały one, że mają poczucie rytmu i słuch. Klaskały, maszerowały w rytm i tupały.

- Chciałabym oglądać swoje dziecko na scenie. Mam nadzieję, że moja córka się tutaj zaaklimatyzuje – dodaje Edyta Ozór, mama 6-letniej Amelki.

- Przychodzą też dzieci rodziców, którzy kiedyś tańczyli w zespole – mówi Kierzek. - Jest teraz moda na folklor. Pojawia się wiele gadżetów z wzorami na przykład łowickimi.

W „Bychlewiance” tańczy obecnie ok. 100 osób. Panów jest ok. 35.