Gdy na granicy stanął tłum uchodźców, mieszkańcy powiatu pabianickiego zaczęli działać.

Starosta KRZYSZTOF HABURA mówi o pomocy, jaką znaleźli w naszym powiecie uciekający przed pożogą wojenną: Starostwo jako pierwsze aktywnie włączyło się w pomoc dla Ukrainy i dla uchodźców.

To nasz obowiązek, ale to też odruch człowieczeństwa, żeby nieść pomoc potrzebującym. Zaczęliśmy od zbiórki żywności i odzieży. Równocześnie szukaliśmy miejsc, w których mogliby uchodźcy zamieszkać. Uruchomiliśmy specjalne telefony i zatrudniliśmy tłumacza. Jako Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego jesteśmy łącznikiem wojewody łódzkiego z gminami wiejskimi i miejskimi.

Szybko powstała potężna baza lokali do zamieszkania. Skąd wiedzieliście, kto chce przyjąć uchodźców pod własny dach?

Mieszkańcy powiatu sami do nas dzwonili, ale my też szukaliśmy lokali. Zapisywaliśmy te adresy i sprawdzaliśmy warunki, w jakich będą mieszkać uchodźcy. Gdy tylko jakaś grupa pojawiała się w naszym powiecie, zawoziliśmy ich pod wskazane adresy. Właściciele lokali najczęściej sami przyjeżdżali do Starostwa i zabierali ich do własnych domów czy mieszkań.

Pomagamy uchodźcą z Ukrainy

Ile Starostwo miało adresów w bazie?

Na początku było 300 lokali. Szybko powstawały też miejsca w punktach zbiorowych w Lutomiersku, w Konstantynowie Łódzkim, w Ksawerowie, w Bychlewie, w Piątkowisku i w Pabianicach. Tylko w pierwszym miesiącu wojny przyjechało do naszego powiatu 1.580 osób z Ukrainy. Przed wojną uciekły do nas przede wszystkim ukraińskie kobiety, dzieci i seniorzy. Były też osoby niepełnosprawne. Wszyscy znajdowali dach nad głową.

Czy wiadomo, ile dziś mamy uchodźców w powiecie?

Mieszkańcy, którzy prywatnie przyjęli pod swój dach uchodźców, nie informują urzędów o ich wyjeździe czy powrocie na Ukrainę. Nie mają takiego obowiązku. Dlatego tak trudno dziś oszacować, ile osób wciąż przebywa na terenie danej gminy, powiatu czy województwa. Kilka dni temu trzyosobowa rodzina, czyli babcia, matka i córka, urodzona już w Pabianicach, musiały opuścić zajmowane mieszkanie. I udało się znaleźć im nowe przy ul. Ostatniej. Wciąż pomagamy, jak możemy.

Pierwszy w powiecie punkt wydawania potrzebnych rzeczy i żywności powstał przy ul. Sejmowej 2.

Dla pracowników Starostwa i podległych jednostek to był bardzo pracowity czas. Dwie osoby odbierały telefony dzwoniące przez całą dobę, za co dziś chcę wszystkim bardzo serdecznie podziękować. Musieliśmy zagwarantować naszym gościom żywność, odzież i środki czystości. Wtedy najwygodniej było urządzić punkt na parterze w budynku przy ul. Sejmowej, gdzie mieści się Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza. Pieczę nad tym punktem sprawowały zatrudnione w placówce osoby.

Pomagamy uchodźcą z Ukrainy

Szybko zorganizowaliście też naukę w szkołach średnich. Kto to finansował?

We własnym zakresie staraliśmy się nieść pomoc. Już w marcu wicestarosta Gabriela Wenne-Błażyńska, naczelnik Liliana Forysiak i dyrektor szkoły Agnieszka Kulpińska-Górska utworzyły dwie klasy przygotowawcze dla uchodźców w Zespole Szkół nr 3. Uczyło się w nich 50 uczniów. Pierwszy oddział ruszył 21 marca, a drugi 28 marca. Zatrudniliśmy wtedy dodatkowo dwóch nauczycieli do nauki języka polskiego i dwóch tłumaczy. Dziś w szkołach średnich jest 51 uczniów z Ukrainy. W programie mają o dwie godziny języka polskiego więcej. Kolejnych dwoje dzieci uczęszcza do szkoły specjalnej. W Młodzieżowym Domu Kultury u Grażyny Wójcik mamy 15 dzieci z Ukrainy. Biorą udział we wszystkich zajęciach poza śpiewem. Od początku wybuchu wojny jest świadczona też rodzinom z Ukrainy pomoc psychologiczna.

Szansę na naukę języka polskiego otrzymali również dorośli.

Tak, w Powiatowym Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli i Doradztwa Metodycznego oraz w Powiatowym Urzędzie Pracy. Wiele osób prywatnie zaczęło uczyć polskiego i z tego co wiem, robi to do dziś. W Urzędzie Pracy zorganizowano cztery edycje kursu języka polskiego i w sumie 37 osób ukończyło 50-godzinny kurs. Do PODNiDM na naukę polskiego zgłosiło się 250 osób. Trzech lektorów uczyło języka polskiego. Było to w sumie 95 spotkań, czyli 187 godzin lekcyjnych.

Bardzo szybko znalazła się praca dla uchodźców.

Wielu przedsiębiorców zaproponowało zatrudnienie. W ciągu roku od wybuchu wojny do PUP wpłynęło 913 powiadomień o powierzeniu pracy osobie z Ukrainy. Obecnie mamy 52 zarejestrowanych bezrobotnych obywateli Ukrainy, a 10 przebywa na stażach u przedsiębiorców z naszego powiatu. Mogliśmy zaproponować zatrudnienie jako pracownik prac sezonowych, ogrodnik, pomocnik rolnika. Znajdowali też pracę na stanowiskach: sprzedawca-kasjer, magazynier, młodszy operator produkcji i opiekun osób starszych. Najwięcej obywateli z Ukrainy zarejestrowanych jako bezrobotni Powiatowy Urząd Pracy odnotował w maju zeszłego roku. Było ich 119.

Był moment, że w powiecie mieszkało około 2.500 osób z Ukrainy. Duża grupa znalazła miejsce w specjalnie przygotowanych dla nich punktach zbiorowych w Lutomiersku, Konstantynowie, Pabianicach, Bychlewie, Piątkowisku...

W punktach zbiorowych przebywa obecnie 88 osób. W tym gronie jest 43 dzieci. W Pabianicach przy ul. Poprzecznej jest 31 osób, w tym 17 dzieci. Na Traugutta mamy 17 osób, w tym 9 dzieci, a przy Dąbrowskiego 7 dorosłych i 7 dzieci. W gminie Pabianice w Piątkowisku w dwóch miejscach przebywa w sumie 16 osób, w tym 8 dzieci, a w Bychlewie 4 dorosłe osoby i jedno dziecko. W Konstantynowie Łódzkim są 2 osoby dorosłe. W Ksawerowie mieszkają 2 osoby dorosłe i jedno dziecko. Mamy wolne 24 miejsca w powiecie pabianickim w punktach zbiorowych, a w Pabianicach mamy 38 miejsc. Większość już wyjechała na Ukrainę. Niedawno 11 osób z Konstantynowa przeniosło się do Łodzi, gdzie znaleźli pracę.

Pomagamy uchodźcą z Ukrainy

Ile jest osób w domach prywatnych?

Tego dziś nie wiemy. Pierwszymi były cztery kobiety i sześcioro dzieci, które przywieźliśmy z Dołhobyczowa. To był czwarty dzień wojny. W piątek dowiedzieliśmy się, że nie mają transportu. Dwie godziny później mieliśmy już pożyczone busy, pieniądze od przedsiębiorców na paliwo, a o godz. 18.00 przywieziono nam dary dla Ukrainy. Załadowaliśmy po dachy dwa busy i o 20.00 ruszyliśmy. Nad ranem byliśmy na granicy, gdzie rozgrywał się dramat ludzi czekających w kilometrowych kolejkach na przejściu granicznym. Zostawiliśmy tam dary i wróciliśmy w sobotę z dziesięcioma osobami.

Tydzień później znów sprzed Starostwa wyruszyły na granicę busy i autokar.

Tym razem nie pojechałem, bo spodziewaliśmy się większej grupy uchodźców. Chciałem na miejscu wszystkiego przypilnować, żeby mieli tutaj odpowiednie warunki do zamieszkania. Trzeba było przygotować odpowiednią ilość lokali, być gotowym do wydawania żywności, odzieży… i w kilka godzin to wszystko zorganizować. Wtedy każde miejsce w autach było na wagę złota, bo spodziewaliśmy się wielu uchodźców. Zwłaszcza, że chcieliśmy, żeby pojechał lekarz, pielęgniarka i dwóch tłumaczy.

Pomagamy uchodźcą z Ukrainy

Szczęśliwie przyjechało do nas wtedy 39 osób. Między innymi bardzo małe dzieci.

To było 13 rodzin. Dojechali do nas późnym wieczorem. Było zimno. Przed Starostwem czekali już opiekunowie, którzy udostępnili mieszkania. Gdy ktoś z opiekunów nie miał transportu, wtedy uchodźców odwozili kierowcy ze Starostwa. Widok tych wystraszonych kobiet był przytłaczający. Była noc, a żadne dziecko nie płakało. Byli koszmarnie zmęczeni i bardzo wystraszeni.

Przez wiele miesięcy zbieraliście żywność, środki czystości, koce, śpiwory, środki medyczne, lekarstwa…

Większość została wysłana na Ukrainę. Przygotowaliśmy 62 palety darów, które wysłaliśmy do wojewody łódzkiego, a jego służby kierowały je dalej jako pomoc dla Ukrainy.

Robiliśmy akcje i zbiórki. Najpierw razem z KOD-em urządziliśmy wiec „Solidarni z Ukrainą”. Potem Starostwo było współorganizatorem koncertu dla Ukrainy w Centrum Handlowym Tkalnia, na którym zagrał między innymi Proletaryat. Zebraliśmy wtedy sporo darów. Były spacery po Lewitynie „Powiat Pabianicki solidarny z Ukrainą”, na których zbieraliśmy dary i pieniądze do puszki, by za nie kupić żywność i środki czystości dla ukraińskich rodzin.

Czy nadal przyjmujemy w powiecie pabianickim uchodźców z Ukrainy?

Mija rok wojny, a my wciąż pomagamy. Mamy wolne łóżka, które czekają na ewentualnych uchodźców. Dwa telefony wciąż są czynne przez całą dobę. Odbierają je Paweł Glapa i Krystian Dąbrowski z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. To oni tworzyli bazy mieszkań i nadal pomagają uchodźcom znaleźć dach nad głową. Wszystkim, którzy udzielili schronienia, którzy pomagali uchodźcom przetrwać ten trudny czas i wciąż pomagają bardzo dziękuję.