W tym roku szkoła została uchonorowana Orłem Edukacji jako najlepiej oceniana przez internautów placówka w regionie. O szkole opowiada Paulina Kądziela, właścicielka.

Creative English działa na rynku od kilku lat i zdobyło już uznanie w Pabianicach. Można powiedzieć, że to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek wśród szkół językowych w Pabianicach. Czym się wyróżniacie?

Naszym mottem jest zarażenie pasją do języka. Aby to osiągnąć nie można stosować szkolnych metod nauczania. Trzeba się wysilić, wymyślić coś, co zainteresuje. Stwarzamy odpowiednią atmosferę, a do lekcji przygotowujemy się czasem bardzo długo. Przede wszystkim ludzie, którzy tutaj pracują mają głowę pełną pomysłów i chęć do działania.

Łatwo powiedzieć, że chce się uczyć ciekawie, ale zapewne trudniej to zrobić. W jaki sposób uczycie, aby dotrzeć do uczniów i aby ich zainteresować? 

Przede wszystkim nie mamy silnego przywiązania do podręcznika. To tylko baza, którą  posługujemy się dodatkowo. Lekcje nie mogą być nudne. Skupiamy się na aspektach praktycznych. Uczymy mówić i to jest najważniejsze w naszej metodzie. Gramatyka przychodzi bardziej naturalnie. Uczymy przez roll – play, czyli odgrywanie scenek z prawdziwego życia. To my, jako lektorzy kreujemy naturalne sytuacje, w których nasi uczniowie mają się uczyć języka. 

 

Czyli jeśli temat ma dotyczyć zakupów, idziecie do sklepu i mówicie do sprzedawczyni po angielsku? 

Dokładnie tak. Najmłodszych uczymy poprzez piosenki, wierszyki i praktyczne zabawy. Jeśli mamy lekcje o lodach to idziemy do lodziarni. Dzieci zamawiają lody, muszą same nazwać gałki, powiedzieć po angielsku wafelek i porozmawiać ze sprzedającym. Na koniec muszą za nie zapłacić również mówiąc po angielsku. Nie chcemy robić zwykłych, sztywnych lekcji. Uczniowie muszą czuć, że jest to naturalne. 

 

Czy angielski kreatywny skierowany jest do jakiegoś konkretnego odbiorcy? Uczycie małych i dużych?

Mamy szeroką ofertę zajęć konwersacyjnych, wyrównawczych i rozwijających dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Najmłodsi kursanci mają dwa latka. Takie maluchy przychodzą na zajęcia z rodzicami, aby czuły się całkowicie bezpieczne. Kursantów łaczymy zazwyczaj w grupy wiekowe. Mamy tutaj przedszkolaków, uczniów szkół podstawowych, młodzież ze szkłó średnich i dorosłych. Znajdzie się też kilku seniorów. Nie wszyscy, gdy zaczynali, pałali miłością do angielskiego. Dziś cieszą się, że potrafią mówić i przede wszystkim z tego, że są w stanie przełamać barierę, kiedy staną z obcokrajowcem oko w oko.

 

Na pewno macie odzew od kursantów. Oni są najważniejszi, więc zapewne oceniają waszą pracę systematycznie. Które z zajęć są nawiększym hitem?

Każdy tutaj znajdzie coś dla siebie, a mu odpowiedni pokierujemy. Zajęcia, które w odstatnim czasie robią furorę, to te które prowadzi native speaker, czyli osoba, która mówi naturalnie, bo wychowała się w Anglii. Często w ogóle nie zna języka polskiego. Uczestnicy zajęć przychodzą i przez cały czas rozmawiają. Native speaker narzuca im temat lekcji np. in the hospital (w szpitalu). Do konkretnych zagadnień są dobierane gry, zabawy i inne aktywności. Na lekcji musi być miła atmosfera, a uczestnicy muszą czuć się swobodnie. Lekcje trwają 45 minut.

 

Większość z nas uczy się lub uczyło w normalnej, polskiej szkole, gdzie forma nauczania była tradycyjna. Czy uczniowie nie rozpraszają się kiedy panuje taka luźna atmosfera?

Dla nas ważna jest więź z kursantem, żeby rozbudzić miłość do języka. Jeśli sprawimy, że dzieci  polubią angielski od małego, to zaszczepimy w nich bakcyla. W podejściu do najmłodszych zwracamy uwagę na to, aby być empatycznymi. Traktujemy dzieci jak ludzi, a nie jak osoby, którym w kółko trzeba zwracać uwagę. Wiemy, że są przeciążone, bo mają nadmiar nauki i innych aktywności. My nie krzyczymy na nie, a wręcz przeciwnie - jesteśmy dla nich dobrzy i mili, do niczego ich nie zmuszamy. To na nas spoczywa to, żeby znaleźć metodę jak to, czy inne dziecko zmotywować. Staramy się budować więź z uczniem, dlatego zwykle zostają u nas na lata. 

 

Rozrastacie się. Przybywa lektorów. Pracować w Creative School to prestiż dla nauczyciela.

Zgadza się. Najpierw uczyłam sama. Potem dochodziły kolejne lektorki. Długi czas byłyśmy we trzy. Teraz będzie sześciu lektorów, w tym dwóch jest native speakerów. Jeden z nich jest czarnoskóry. Sama patrząc na swoje rodzinne miasto, mam ochotę przynoszenia tutaj nowości, ale też pod kątem zmieniania spojrzenia na dziecko. 

O dobrego nauczyciela nie jest łatwo. Jak ich pani znalazła?

Weryfikacja nauczycieli jest bardzo surowa. Odbyłam 23 rozmowy kwalifikacyjne zanim zatrudniłam kolejnych. Innymi słowy – wakacje spędziłam na rozmowach z ludźmi. Najbardziej liczy się podejście do kursanta, empatia i chęć kreatywnego nauczania. Jeśli widzę, że ktoś bardzo silnie wrósł w schemat szkolny, to nie będzie w stanie myśleć w taki sposób, jak ja tego oczekuję. Oczywiście ważne jest również wykształcenie, ale papierki to dla mnie rzecz drugoplanowa. W Creative English lektor angażuje się na sto procent. 

 

Wielokrotnie w czasie naszej rozmowy padają słowa „kreatywne nauczanie”. Każdy z nas może je rozumieć zupełnie inaczej. Co się pod tym kryje w przypadku Creative English?

Bardzo często wychodzimy z uczniami na zewnątrz. Jeśli nastolatki uczą się zamawiania kawy, jedziemy do Starbacksu i udajemy całą grupą, że jesteśmy z Anglii. Przy okazji jest wesoło, ale przede wszystkim uczymy się mówić w praktyce. Podobnie wyglądała sytuacja, gdy mieliśmy temat „shopping” (zakupy). Poszliśmy do sklepu. Gdy uczyliśmy się rzeczy spożywczych, wybraliśmy się na piknik i robiliśmy prawdziwe kanapki. Chodzi o to, żeby była potrzeba używać języka. Oczywiście nie każda lekcja wygląda tak, że są fajerwerki. Dbamy jednak o to, aby to żywe używanie języka było na tyle często, żeby cały czas stymulować i motywować naszych uczniów. 

Te pomysły są niesamowite. Jakie jeszcze przykłady ciekawych lekcji można by wymienić? 

W mojej pamięci najbardziej utkwiła: Make up lesson”. W tym przypadku to nie był mój pomysł, ale dziewcząt, nastolatek, które uczęszczają na zajęcia. Wpadły na pomysł, abyśmy zrobiły makijaż mówiąc w języku angielskim. Musiałam się do tej lekcji specjalnie przygotować, a dokładniej mówiąc nauczyć robić profesjonalny make up. Instruktaż znalazłam w internecie. Potem przekazałam to wszystko dziewczynom. Wszystko, co nakładałyśmy nazywałyśmy po angielsku. Uczestniczki tych zajęć były zachwycone. 

 

A co z egzaminami? Czy nam się to podoba, czy nie musimy je zdawać.

Jeśli zbliża się egzamin ósmoklasisty, czy matura to naszym kursantom proponujemy kursy przygotowawcze. Wtedy zmienia się system nauki. Uczymy ich odpowiadać w klucz, bo to zakładają państwowe egzaminy. Na zajęciach uczestnicy rozwiązują testy. Oczywiście staramy się, aby również w tym przypadku urozmaicać naukę i nie zniechęcać kursantów. Jeśli była partia materiału zadana do nauczenia się w domu, to wprowadzamy małą rywalizację. Robimy np. konkurs drużyna na drużynę. Jak coś dobrze zaliczą to zamawiamy pizzę. Mimo, że te kursy same w sobie mają element podręcznika to i tak staramy się tak zrobić, aby oni byli zmotywowani do nauki. 

 

Jakie jeszcze inne atrakcje są dla dzieci i młodzieży? Czy robicie jakieś eventy okolicznościowe?

Tutaj tętni życie, a my przy każdej okazji mamy wiele różnych pomysłów. Robimy tzw. „special events” (specjalne wydarzenia). Uczymy w ten sposób tradycji i  kultury brytyjskiej. Z okazji Wielkanocy organizujemy Creative Easter. Urządziliśmy polowanie na 1.200 czekoladowych jajek. Było też tradycyjne, angielskie turlanie jaja oraz śpiewanie wielkanocnych piosenek. Tak robią dzieci w miastach brytyjskich, a my chcemy to wszystko pokazywać naszym uczniom. Natomiast na Boże Narodzenie pieczemy pierniki. Rok temu upiekliśmy ich łącznie 3.000. Towarzyszy temu śpiewanie angielskich kolęd i pastorałek. W ten sposób uczymy nazw składników, których używa się do wypieków. Życzenia również składamy  po angielsku. Do najmłodszych grup przychodzi Mikołaj, który zna tylko angielski. Tutaj też chodzi o to, żeby dzieci musiały mówić w obcym języku.

 

Język angielski jest najbardziej popularny i można się go uczyć w wielu szkołach językowych. Jakich języków jeszcze uczycie? 

Może moja odpowiedź jest zaskakująca, ale tylko języka angielskiego. Większość szkół uczy różnych, nawet takich których nie zna osoba zarządzająca. My robimy jedną rzecz, ale porządnie. Ja znam bardzo dobrze tylko angielski. Nie byłabym w stanie zweryfikować lektorów niemieckiego, francuskiego, czy hiszpańskiego. Dlatego nie bawimy się we wszystkie języki świata. Jesteśmy szkołą nauczającą tylko języka angielskiego. 

 

Ale wraz z nowym rokiem szkolnym wprowadzacie nowe zajęcia. Co to będzie?

Startujemy w tym roku z kreatywną matematyką. U nas nie może być zwyczajnie, choć tym razem nie jest to naszym autorskim pomysłem. Jest to system franczyzowy, znany już w dużych miastach w Polsce m.in. w Warszawie, Poznaniu, czy Łodzi. System do nauczania logicznego myślenia matematycznego wymyśliła Matplaneta. Wszystko po to, aby w sposób fajny i przystępny wytłumaczyć dzieciom często niełatwe rzeczy.

 

Skąd pomysł, aby stworzyć taką szkołę właśnie w Pabianicach? 

Zaczęło się od tego, że rok temu szukałam zajęć rozwijających logiczne myślenie dla mojego 4-letniego syna. Nie udało mi się. Okazało się, że placówki w Pabianicach mają różne zajęcia w ofercie, ale głównie ruchowe, plastyczne czy językowe.  Sfera matematyczna, czy też naukowa jest uboga. Pomyślałam, że to dziwne, bo tak naprawdę przyszłość to właśnie przedmioty ścisłe. Uzdolnieni w tym kierunku mają  szansę na lepszą pracę, dobrze płatną pracę i są postrzegani jako osoby wybitne. Natomiast kiedy dziecko jest małe, te umiejętności są często pomijane przez rodziców. Możliwe, że to jest właśnie przez to, że nie ma odpowiedniej oferty w Pabianicach. Ostatecznie szukając trafiłam na szkołę Matplaneta. 

 

Czym różnią się te zajęcia od zwykłego nauczania przedmiotów ścisłych?

Oni podchodzą do problemu praktycznie. Nie uczą schematami, jak w szkole. Tak stymulują kursantów, że sami dochodzą do odpowiednich rozwiązań. Gdy byłam na szkoleniu było tam kilkoro  dzieci w wieku 7-8 lat. Mentorka, czyli nauczycielka, przyszła z praktycznym problemem. Powiedziała im, że dziadek Stasiek kupił działkę i chce ją ogrodzić. Dzieci musiały wymyślić jak to zrobić.

Ona je naprowadzała i dzieci stopniowo, ale samodzielnie doszły do rozwiązania. Same doszły do wzorów na pola figur geometrycznych. My dostajemy to w szkole podane na tacy i musimy się nauczyć ich na pamięć. W Matplanecie wierzy się, że każde dziecko rodzi się z potencjałem matematycznym. Podtrzymywanie go daje szansę rozwoju. 

 

Jak wy przygotowujecie się do wdrożenia tych zajęć?

Nasz szkoła również będzie się nazywała Matplenta. Będzie to szkoła matematyki i logicznego myślenia. Zatrudniłam już niesamowitą nauczycielkę, fascynatkę, magistra matematyki stosowanej. W tym przypadku oprócz mojej weryfikacji, nauczyciel przechodzi również rozmowy kwalifikacyjne w Matplanecie w Warszawie. Potem przeszła trzydniowe szkolenie. Szkoły bazują na odpowiednich ludziach. To jest nasza tajemnica. 

 

Jak znaleźć Creative English i Matplanetę?

Siedzibę mamy przy ul. Ostatniej 18/36. Obecnie zajęcia odbywają się w sześciu salach w bloku na parterze i na pierwszym piętrze. Można przyjść na lekcję pokazową. Będziemy je organizować od 2 do 5 września. Liczba miejsc jest ograniczona, więc należy się wcześniej zapisać. Można wejść na nasz fanpage na facebooku lub zgłosić się telefonicznie dzwoniąc pod nr 533-212-224 (Paulina Kądziela). Prowdzimy też angielski z dojazdem. Mamy lekcje w Strefie Ruchu. Zajęcia z angielskiego startują od 9 września. Z matematyki od 21 września. 

Czy grupy, które tworzycie są duże?

W Creative English grupy są do 8 osób i nie przekraczamy tej liczby kursantów. W Matplanecie będą nawet do 12, bo tu jest potrzebna interakcja. Często będzie coś takiego jak burza mózgów. Grupy dzielone są wiekowo. Jesteśmy chętni, żeby wejść do szkół w formie zajęć pozalekcyjnych.

 

Czyli kolejna wizja już jest. Teraz będziecie jej nadawać odpowiedni kształt.

Zdecydowanie jestem absolutnym wizjonerem. Wygląda to tak, że ja mam głowę pełną pomysłów, a lektorzy potrafią to przerzucić w praktykę i jeszcze rozwinąć. Są świetni i bardzo potrzebni. Moje wizjonerstwo by się na nic nie przydało, gdyby nie oni. Nasz team jest zgrany. Wiele eventów robimy razem. W odpowiednich ludziach tkwi tajemnica Creative English i Matplanety. 

Szkoła angielskiego Creative English Paulina Kądziela mieści się w Pabianicach, w bloku przy ul. Ostatniej 18/36, tel. 533-212-224.

Strona na Facebooku

Strona WWW