Prywatnie jest trenerem personalnym i trenerem kulturystyki, a w wolnych chwilach... pisze wiersze. Ostatnio zabrał się też za powieść.

- To będzie powieść dresiarsko-blokowa. Soczysty kawał prozy bogaty w anegdoty – opowiada Michał Wróblewski. Mówi szybko, żywo przy tym gestykulując. - To mój debiut, jeśli chodzi o szeroko zakrojoną literaturę.

Wcześniej zajmował się poezją. Niedawno w sprzedaży ukazał się drugi tomik jego wierszy „Pragnienie tropików”. Pierwszy - „Skurcze” wyszedł w 2008 roku.

- Toleruję go. Jak na młodzieńcze dzieło może być, chociaż teraz widzę pewne niedociągnięcia – mówi.

Zaczął pisać jeszcze w liceum, ale dziś nieco wstydzi się tamtych prac.

- Nie licząc kawałków satyrycznych, to była straszna grafomania. Pisałem, jak to bywa w przypadku młodziaków - albo pretensjonalnie, albo ckliwie. Wtedy ta poezja wydawałaby mi się bardzo intelektualna, dotykająca absolutu – śmieje się, wspominając swoją dawną twórczość. - Czasem popadałem też w sentymentalne klimaty westchnięć nastoletnich wprost ze szkolnego pamiętnika. Z perspektywy czasu łatwo o ironię. Jednak to, co teraz wydaje się komiczne, w wieku pryszczy i burzy hormonów jest śmiertelnie poważne.

Na studiach zainteresowała go poezja lingwistyczna.

- To nie jest poezja głębi i symboli. Bazuje raczej na języku potocznym, brzmieniu, grze znaczeniami i kontekstami, niedomówieniach – tłumaczy poeta. - Bawię się słowem, choć jest to zabawa w kitlu, okularach i z pęsetą. Wydobywam ironiczne zabarwienie, nawarstwianie się kontekstów. Puszczam oko do czytelnika.

Podkreśla, że to nie jest piękna liryka, do której można powzdychać. W jego wierszach ważny jest za to rym i rytm.

- Te wiersze wiele zyskują, kiedy się je czyta na głos – mówi. - Zawsze bazuję na eksperymencie. Tworzę patchwork, jest zlepiony z różnych rejonów kulturowych, porządków znaczeniowych, czy kodów językowych.

Wiersze Michała inspiruje zazwyczaj zasłyszane słowo, czy zdanie, które później uparcie chodzą mu po głowie. Najwięcej czasu zajmuje obróbka wiersza, odpowiedni dobór słów.

- Niekiedy takie wyjściowe słowo może leżeć nawet miesiąc. Wokół niego zaczyna narastać koncept – tłumaczy. - To jak ziarenko piasku, z którego po czasie powstaje perła. W sumie to lingwizmowi bliżej do przewiewnej materii piachu, niż gładkiej perły.

Na nowe wiersze będziemy musieli trochę poczekać. Michał na razie nie tworzy kolejnych.

- Ostatnio zerwałem z poezją. Trochę się na siebie boczymy. Brakuje mi na wszystko czasu – mówi.

Wolny czas poświęca na pisanie powieści. „Wpis na bloku” ma się ukazać pod koniec wakacji. Fragmenty powieści można przeczytać na profilu autora na Facebooku.

 

mesydżynebotyl

świeżo zbezludzony
na piachu
nieodkrytej wyspy
wpycham do butelki

stop
nie ratować
stop

 

Michał Wróblewski jest doktorantem w katedrze teorii literatury Uniwersytetu Łódzkiego. Mieszka w Pabianicach, ukończył tu I Liceum Ogólnokształcące.

Za swoje wiersze otrzymał kilkadziesiąt nagród. Publikował je w m.in. w „Arteriach” i „Tyglu Kultury”.

Prowadzi blogi: dziobem.blogspot.com, startewkadrze.bologspot.com. i hasztagselfi.blogspot.com.